przez ola monola 16 mar 2009, o 22:12
Widzę, że tu sami specjaliści od psiej psychiki. To chyba wam chińską pocztą mojego psa wyślę.
Czy uważacie, że pies który wychodzi dwa razy dziennie na godzinne spacery i zabawy z piłką lesie w oraz jeszcze raz na krótko w celach higienicznych a także z całodobowym dostępem do ogrodu to pies, który nie ma się gdzie wyżyć i dostaje szajby z nudów? Bo ja uważam, że nie.
Czy uważacie, że pies traktowany jak członek rodziny ( np. smażę mu nalesniki z dżemem własnoręcznie zrobionym - dzisiaj włąśnie zjadł na kolację ): z którym się gada, głaszcze i bawi to pies prześladowany, któremu nie okazuje się zainteresowania? Bo ja uważam, że nie.
NIE ZAMIERZAM WYPRUWAĆ SOBIE ŻYŁ Z JEGO POWODU. Mam jeszcze rodzinę, którą trzeba się zająć.
Ja też chcę poczytać, obejrzec film czy wypić kawę bo w tym duecie jestem ważniejsza od psa. Pojąć nie mogę stąd ta obłuda i jakieś nienormalne podejście do zwierzęcia. Spece od wychowania mówią, że pies powinien mieć swoje miejsce w stadzie i to wcale nie na najwyższym szczeblu.
Czy uważacie, że tysiące razy powtarzane" nie wolno, nie ruszaj, zostaw" jest sposobem na nakłonienie psa, żeby nie broił czy nie? Mam go kopać, bić kijem czy powiesić na drzewie?
Uważam, że ten pies jest po prostu rąbnięty.Czasem tak się zdarza i z tym faktem trzeba się pogodzić.Czy wiecie, że on się NIE MĘCZY? NIGDY! Przejdzie kilometry , wraca ledwo żywy, ale jak zobaczy u dziecka piłkę w ręku to by ją odgryzł żeby tylko tę piłkę wyrwać i bawic się i bawić i bawić i bawić.
Nie zaprzeczam sobie kiedy mówię, że każę uśpić psa choć dziecko je kocha. PO prostu nakłąmię że zginął, wpadł pod samochód albo ktoś go ukradł i po sprawie.
OD TRZECH LAT NIE ROBIĘ NIC INNEGO TYLKO MYŚLĘ O PSIE. Zeby nie położyć czegoś za nisko bo to zniszczy, żeby jeść w osobnym pomieszczeniu bo nie można go przegonić od stołu ( zjadłby wiadro o każdej porzed dnia i nocy), zamknąć pokój, żeby ubłoconych łap nie wytarł w pościel, nie wieszać skarpetek czy rajstop na kaloryferze po pogryzie.
Ten pies został mi wmuszony przez męża, który teraz ma gdzieś czy on jest głodny czy najedzony, czy trzeba go zaszczepić, czy się z nim pobawić. Chciał mieć psa to go ma, a ja zapieprzam.
Te teksty, że jestem sobie winna bo go tak wychowałam włóżcie sobie w odpowiednie miejsce.