Tak chyba mozna nazwac nasz problem, ktory nie zmiejsza sie w zaden sposob a coraz bardziej zaczyna mnie martwic zdrowotny aspekt tej sprawy. Roxi(ok 10 mies) jest z nami juz od 2 mies, jest szczepiona, odrobaczona, pieszczona, kochana, regularnie odzywiana (przytylismy i uroslismy) a pelna miska to dla niej jakby wyscig z czasem, ze stoperem w reku zajmuje jej 10sek zjedzenie pelnej miski karmy, nie gryzie wogole i niczego, po prostu polyka, nawet jesli jest to np obgotowana wolowa chrzastka dlugosci 10-15cm albo chocby patyk dentystyczny, ktory nie ma zastosowania chyba zadnego skoro jest polkniety w calosci. Dostaje 3 posilki dziennie, rano i wieczorem puszki lub gotowane miesko z ryzem i warzywami, pomiedzy sucha karma, bardzo czesto je na tyle szybko, zachlannie i lapczywie ze zaczyna sie dlawic, ma odruch wymiotny albo co najgorsze wymiotuje. Ja rozumiem ze sa to jakies pozostalosci z poprzedniego zycia ale martwia mnie klopoty ktore moga z tego wyniknac, ze sie zadlawi juz na amen, nabawi jakis chorob, chocby przelyku. Jak z tym walczyc?
Pozdrawiam
Lia