Witam,
Nie korzystałam z tego forum już dwa lata, bo jakoś nie było czasu i potrzeby. Teraz pojawił się nowy problem i potrzebuję Waszej pomocy/rady. Dla przypomnienia: posiadam labradora o imieniu Diego. Teraz ma on już 4 lata. Diego został wykastrowany jakieś dwa lata temu z powodu agresji. Oczekiwanych efektów nie ma, ale Diego jest teraz spokojniejszy. Rok temu na babci (i moim) podwórku pojawił się miesięczny szczeniaczek (sunia, którą nazwaliśmy Lucy). Ale to nie o nią chodzi, tylko o jej synka- Reksia. Jest on fantastyczny (jutro skończy 3 miesiące)- prześliczny i strasznie towarzyski. Niestety mały bardzo boi się mojego Diego. W związku z tym zawsze zostawiałam go na podwórku, gdy szłam z Lucy i Diego na spacer na pole. Niestety- dzisiaj nie dopilnowałam. Zostawiłam bramę otwartą i Reksio przybiegł do nas po 5 minutach, bo mimo lęku przed Diegusiem, nie mógł się oprzeć możliwości zabawy ze mną. Gdy Diego go zauważył wzięłam małego na ręce, żeby się pewniej poczuł. Diego zaczął do niego wesoło skakać, więc go delikatnie odepchnęłam mówiąc przyjaznym głosem do obu psiaków. Diego grzecznie usiadł i obserwował małego. Po chwili stracił zainteresowanie i poszedł sobie pobiegać. Powinnam Reksia jakoś zanieść do domu, ale nie miałam co zrobić z Diego. Choć przeczuwałam, że to się ciekawie skończy, po cichu miałam nadzieje, że mały zobaczy, że Diego chce się z nim bawić i przestanie się bać. No niestety, Reksio zaczął się wiercić, więc musiałam go spuścić na ziemię. I w ten sposób szliśmy przez jakąś minutę. Potem Diego nagle odbiło i postanowił zapoznać się z szczeniakiem, a ja nie zdążyłam go złapać. Reksio zaczął z wielkim piskiem uciekać, a Diego po krótkiej chwili zmienił swoją postawę walniętego przerośniętego szczeniaka w postawę samca alfa, któremu nie spodobało się postępowanie mniejszego kolegi. Zaczął na niego warczeć i kłapać przed nim zębami. Pod koniec zagonił go do rowu (akcja trwała kilka sekund i nie miałam szansy cokolwiek zrobić). Wtedy zauważyłam, że z wody wystaje tylko Reksia pyszczek i stwierdziłam, że nawet jeśli Diego go nie skrzywdzi, to mały się utopi. Wskoczyłam za nimi do rowu i gdy tylko złapałam Diego za szelki od razu się uspokoił i grzecznie stał. Przez chwilę tak staliśmy w trójkę w śmierdzącym rowie. Stwierdziłam wtedy, że to bezsensu, bo Reksio pierwszy się nie ruszy. Pociągnęłam Diego w kierunku lądu i bez najmniejszy problemów z niego wyszedł (gorzej ze mną, bo było strasznie ślisko ). Gdy tylko się kawałek oddaliłam z Diego, Reksio sobie wyszedł z rowu i razem z Lucy zaczął iść do domu. Ja odczekałam chwilkę i również poszłam do domu. Małemu nic nie jest, bo go dokładnie przebadałam. Natomiast chciałabym (o ile to możliwe) poprawić stosunki między Diego a Reksio, bo gdy Reksio dorośnie to pojawi się spory problem z wychodzeniem na spacer, bo Reksio jest już teraz duży, a jego ojcem jest owczarek niemiecki. Jeśli macie jakiś pomysł jak chłopców zakolegować to proszę piszcie! Na koniec dodam, że Diego normalnie szczeniaki bardzo lubi, o ile one lubią jego. Mam nadzieję, że da się to wszystko odkręcić.
Z góry dziękuję za pomoc oraz chęć przeczytania mojego wypracowania