Na hodowlę nie trzeba mieć licencji, nie ma kontroli ani ewidencji – mówi Tadeusz Wypych z Fundacji Azylu pod Psim Aniołem. – Można robić, co się chce. Facetowi w Lubelskiem padła hodowla nutrii, to w tych samych klatkach zaprowadził hodowlę yorków.
Od kilku lat w lokalnej prasie ukazuje się coraz więcej relacji z makabrycznych fabryk psów. Rok 2002. Łask – wielorasowa hodowla. Gdy przez kilka tygodni do psów nikt nie zaglądał, mieszkańcy zawiadomili policję. Osiem psów już nie żyło, pięć skrajnie wyczerpanych odebrano, przeżyły trzy. Suwałki – podobna sprawa. Psów nie karmiono co najmniej miesiąc. Połowa padła. Sąd nałożył na właściciela 2 tys. zł grzywny i zakaz działalności hodowlanej na 3 lata. Poznań – 20 sznaucerów trzymanych w mieszkaniu w bloku. Rok 2003. Białystok – na działce niezadaszone boksy metr na pół metra, a w nich po dwa psy. Rok 2004. Bałdrzychów – kobieta, która kupiła szczeniaka, zaalarmowała TOZ, bo pies wyglądał jak szkielet obciągnięty skórą, był zarobaczony i zagrzybiony. Po interwencji okazało się, że reszta psów jest w takim samym stanie. Właściciel był zrzeszony w Związku. Rok 2005 – głośna likwidacja hodowli w Otwocku. Było tam 60 psów hodowanych do walk, niektóre w strasznym stanie, pokaleczone, na wpół zagryzione. Rok 2006 – TOZ, Animalsi i przedstawiciel Związku Kynologicznego odebrali psy z hodowli, która nie spełniała żadnych warunków (niezabezpieczone przed wiatrem i deszczem boksy, psy źle karmione i zarobaczone). Właścicielka uważa, że może nie było idealnie, ale psom nic nie zagrażało, a Związek – zamiast jej pomóc – dokonał samosądu.
Coraz głośniejsza jest sprawa hurtowni działającej w Starym Polesiu niedaleko Warszawy. Właściciel na internetowych aukcjach oferuje psy wszelkich ras. Nabywców nie wpuszcza na teren hodowli, spotyka się z nimi na mieście albo wynosi szczeniaki przed bramę. Jeden z internautów pisze, że kupiony tam szczeniak już pierwszego dnia trafił do kliniki w ciężkim stanie. Kobieta, która zamówiła telefonicznie trzymiesięczną suczkę rasy golden retriever, odebrała osowiałego, przerażonego szczeniaka, który potem okazał się samcem, mieszanką golden retrievera z owczarkiem podhalańskim. Pies miał przepuklinę, został zbyt wcześnie odłączony od matki, źle przyswajał pokarm.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Polityki".
źródło:
http://www.polityka.pl/polityka/index.j ... 449&layout