Re: pseudohodowla verdano
Napisane: 23 kwi 2011, o 16:49
Wyjaśniając sylwus3112 i Labrador bez rodowowdu a do tego bardzo chory to dwie różne osoby. Mam nadzieje ze uzytkownik sylwus3112 jeszcze tu zagląda.
Widzac ze ktos zaczyna szukac psa nie chciałam, aby popełnił te same błędy co ja = mial te same problemy. Napisalam emocjonalnie, poniewaz wrocilam ze spaceru po ktorym pies znowu zaczal mi z bolu kulec/powloczyc tylnimi lapkami i mnie szlag trafil na takich "hodowców".
Teraz rzeczywiście jestem mądrzejsza, ale to tylko dlatego, ze rozwiązując problemy z psem (agresja w czasie jedzenia, dysplazja itp) zaczęłam sie kontaktować z osobami , dla których psy są ważne i którzy sie na tym znaja (trenerzy psów i lekarze)
beja19 - dziwie sie Twojej postawie i zastanawiam sie czy przypadkiem wlaśnie Ty nie jestes powiązana z ta czy podobna hodowla? Skad taka agresja i nie dowierzanie wobec mnie?
Ale w skrócie odniose sie do kilku Twoich uwag. tekst ps. Skoro był taki śmierdzący to po co kupowałaś ? uważam za głupi i bezduszny, wiec nie bede sie do niego odnosić.
1. chory - dysplazji nie zobaczysz od razu, sprzedawca/hodowca nie pokazał dokumentów zdrowotnych rodziców psa, zapewnial ze dosle, a potem po chamsku przez telefon odwolal zapewnienia
2. pchły, robaki itd - to nie rój pszczól, nie zobaczysz od razu, weterynarz nam to uświadomił
3. śmierdzący - tak, bylo widac, ale jako że byl odbierany bezposrednia, z jakiegos remontowanego domu, gdzie byl wyciagany z piwnicy - uznalismy ze to bez znaczenia - dopiero potem fachowcy od szkoleń psów wylumaczyli nam jak wazne jest miejsce i warunki w ktorym mlody pies sie wychowuje
Umowy nie mam z prostego powodu. NIE DANO NAM JEJ, a ja po prostu chciałam psa i nie sadzilam ze to wazne. Jak zaczelam sie dopytywac o nią juz po zaplacie i pierwszych wizytach u weterynarza to hodowca sie wypiął na mnie. Dowiedzenie tego ze to pies z tej hodowli nie byloby trudne. (zakladając ze wlasciciel ponownie sie wypnie) Wspominajac u dokumentach mialam na mysli dokumenty potwierdzajace ciezka dyspazje u niespełna rocznego labradora.
Widzac ze ktos zaczyna szukac psa nie chciałam, aby popełnił te same błędy co ja = mial te same problemy. Napisalam emocjonalnie, poniewaz wrocilam ze spaceru po ktorym pies znowu zaczal mi z bolu kulec/powloczyc tylnimi lapkami i mnie szlag trafil na takich "hodowców".
Teraz rzeczywiście jestem mądrzejsza, ale to tylko dlatego, ze rozwiązując problemy z psem (agresja w czasie jedzenia, dysplazja itp) zaczęłam sie kontaktować z osobami , dla których psy są ważne i którzy sie na tym znaja (trenerzy psów i lekarze)
beja19 - dziwie sie Twojej postawie i zastanawiam sie czy przypadkiem wlaśnie Ty nie jestes powiązana z ta czy podobna hodowla? Skad taka agresja i nie dowierzanie wobec mnie?
Ale w skrócie odniose sie do kilku Twoich uwag. tekst ps. Skoro był taki śmierdzący to po co kupowałaś ? uważam za głupi i bezduszny, wiec nie bede sie do niego odnosić.
1. chory - dysplazji nie zobaczysz od razu, sprzedawca/hodowca nie pokazał dokumentów zdrowotnych rodziców psa, zapewnial ze dosle, a potem po chamsku przez telefon odwolal zapewnienia
2. pchły, robaki itd - to nie rój pszczól, nie zobaczysz od razu, weterynarz nam to uświadomił
3. śmierdzący - tak, bylo widac, ale jako że byl odbierany bezposrednia, z jakiegos remontowanego domu, gdzie byl wyciagany z piwnicy - uznalismy ze to bez znaczenia - dopiero potem fachowcy od szkoleń psów wylumaczyli nam jak wazne jest miejsce i warunki w ktorym mlody pies sie wychowuje
Umowy nie mam z prostego powodu. NIE DANO NAM JEJ, a ja po prostu chciałam psa i nie sadzilam ze to wazne. Jak zaczelam sie dopytywac o nią juz po zaplacie i pierwszych wizytach u weterynarza to hodowca sie wypiął na mnie. Dowiedzenie tego ze to pies z tej hodowli nie byloby trudne. (zakladając ze wlasciciel ponownie sie wypnie) Wspominajac u dokumentach mialam na mysli dokumenty potwierdzajace ciezka dyspazje u niespełna rocznego labradora.