tak się wtrące do tego tematu.. dwa tygodnie temu znajoma opowiedziała mi pewną historię o swojej koleżance z liceum. Pojechała ona na studia do krakowa i zabrała z sobą swojego psa - dalmatyńczyka. Pewnego dnia była z nim na spacerze, on latał i się bawił. Co jakiś czas znikał w krzakach. W pewnej chwili odbiegł do niej zadowolony z kaczką w pysku. Ona zaskoczona, nie wiedziała co się dzieje, a on najwidoczniej był z siebie bardzo dumny. Jakby tego było pojawiła się straż miejska i zaraz ją zaatakowali. A dlaczego pies nie jest na smyczy? Czemu ona tu poluje? Czy ma pozwolenie na polowanie? A czy to w ogole jest pies myśliwskii? Cóż.. skończyłoby się na mandacie, gdyby nie przypadek, że akurat miała przy sobie odpowiednia ilość pieniędzy. Teraz pies chodzi w kagańcu na spacery