Moja historia z adopcją psa.

Na każdy temat, wypowiedzi nie pasujące do innych kategorii.

Moderator: Moderatorzy

Moja historia z adopcją psa.

Postprzez Basia_1 8 cze 2009, o 08:02

Zastanawiałam się, czy podzielić się z wami moją historią i uznałam, że tak. Może ktoś mnie potępi ale może komuś innemu pomogę.

W styczniu tego roku postanowiliśmy adoptować psa z pobliskiego schroniska. Trafiłam na stronę internetową tej placówki, na której zamieszczone są zdjęcia psów, pooglądałam, poczytałam i wytypowałam 5-letnią suczkę. Zadzwoniłam do schroniska z zapytaniem jaki to pies, jaki ma charakter i tu był mój pierwszy błąd, ale o tym dalej.

Pracownik schroniska od razu uznał, że weźmiemy właśnie tę suczkę, a ja, w swojej naiwności pomyślałam, że może tak ma być, może to właśnie pies dla nas.
Przy najbliższej okazji pojechaliśmy zobaczyć psicę i porozmawiać o niej. Sunia obojętnie znosiła naszą wizytę, najpierw się bała a potem zobojętniała, nie było widac jakiejś radości gdy ją głaskaliśmy w przeciwieństwie do innych psów, które same pchały się pod ręce, ale uznałam, że nic, to, psica potrzebuje czasu.
Nie mogliśmy jej zabrac od razu, bo była wściekła zima a maił do być pies domowo-podwórkowy, znaczy spać w domu ale w dzień posiadywać na zewnątrz i dlatego mąż najpierw musiał zbić porządną, ciepła budę a śnieg na to nie pozwalał.
Byłam w codziennym kontakcie ze schroniskiem i wreszcie udało się, snieg zszedł, buda gotowa, umawiamy termin odbioru. Zadzwoniłam, bez mała odliczałam godziny a tu wieczorem email, że jest problem, Rudka (tak ma ta sunia na imię) ma guzy w brzuszku. Pies był przez rok w schronisku, przez ten rok nie była kąpana, nikt jej nie dotykał to i guzów nie wyczuł, dopiero gdy kierowniczka schroniska wzięła ją do kąpieli wymacał te guzki.
Ustaliłyśmy, że nic to, nie zrezygnuję z psa, bo chory, od razu operacja i po prostu adopcja się opóźni.
10 dni później w końcu, całą rodziną pojechaliśmy po Rudkę.
Przyjechaliśmy do domu, pies zachowywał się w miarę spokojnie, ale za nic nie chciał się wysiusiać, co chwilę wychodziłam z nią z domu, oczywiście na smyczy, robiłyśmy kółka wokół domu i nic. Przyszła noc, a rano o 6ej znowu szybko na dwór i znowu nic:-( Pomyślłam, że ona przez rok w schronisku biegała luzem, bez smyczy, nie umie się tak załatwić, krępuję ją albo co, więc chciałam się troszkę oddalić. Przełożyłam rączkę smyczy przez słupek, zrobiłam 2 kroki w tym i... w ułamku sekundy pies złożył się jak scyzoryk, wysunął z szelek i tyle ją widzieliśmy. Przez kilka minut pędziła jak szalona po podwórku a potem wypatrzyła możliwość prześlizgnięcia się pod siatką i poszła w plenery.
Byłam załamana, dzieci zapłakane, bo gdy wstały rano to psa już nie było.
Oczywiście od razu telefon do schroniska a tam mi powiedziano, żeby czekać, że wróci.
Ten koszmar trwał tydzień, jeździlismy, szukaliśmy, jak ostatnia podglądaczka biegałam z lornetką i widziałam Rudą biegajacą radośnie po okolicznych polach i sadach a wieczorami jak dziki wilczek podchodziła pod dom i zabierała co jej wystawiłam do jedzenia.
Byliśmy psychicznie wykończeni, świadomi odpowiedzialności za adoptowanego psa baliśmy się, że kogoś pogryzie albo ją spotka krzywda - tu w okolicy jest mnóstwo dzików, które przychodza do sadów, po których ona biegała.
W międzyczasie przyjechali ze schroniska z psami, które Rudka znała, ale też do nich nie przyszła, choć jestem pewna, ze siedziała gdzieś blisko.

Decyzja o tym, że nie damy rady i Ruda wróci do schroniska, choć koszmarnie trudna, zapadła, ale trzeba ją było złapać.
Postanowiłam spróbowac ją zwabić do domu, nie wystawiłam jedzenia na zewnątrz, tylko postawiłam na korytarzu, zostawiłam otwarte drzwi i schowałam się za nimi. Stałam tak i sztywniałam z zimna chyba z godzinę, ale udało się, pies wszedł a ja zatrzasnęłam drzwi i po chwili sama wpadłam do domu.
Oczywiście Ruda chciała uciekać, ale udało nam się ją przeprowadzić do nieużywanego pomieszczenia i tam zamknąć na noc, żeby rano odwieźć do schroniska.
Rano przeżyłam szok, jak bardzo Ruda była zdeterminowana żeby uciec, jak zdemolowała ten pokój, zniszczyła stojące na parapecie rozsady i tak drapała pazurami w szyby, że później musieliśmy je wymieć, bo do 2/3 wysokości były miejsce przy miejscu pocięte (jedyne 350 zł w plecy, ale to szczegół).
Z dużym trudem wsadziliśmy ją do samochodu (ugryzła męża) i jakoś dojechaliśmy do schroniska, tam tez nie było miło, odsądzono nas od czci i wiary... niby nie wprost, ale wyraźnie dano do zrozumienia.

Radykalnie inaczej widziałyśmy z kierowniczką przyczynę ucieczki, niechęć do powrotu i te zniszczenia które zrobiła. Zdaniem pani kierownik pies tak się zachowywał bo bał się odrzucenia a moim zdaniem przez rok niesocjalizowany pies, trzymany w zamknięciu wykorzystał pierwszą sposobność by uciec i pokochał wolność. Przez lornetkę widziałam jak w tych sadach kulała się na plecach jak rozbawione szczenię.
Czy naprawdę próba wydrapania dziury w szybie to objaw strachu przed odrzuceniem? Nie pojmuję tego...

Dopiero po tej ucieczce powiedziano mi, że w schronisku, gdy my wyraziliśmy chęc adopcji i zabrano ją ze zbiorczego kojca, to też im uciekała, nawet przez okno, ale zawsze ją łapali, tyle że schronisko ma szczelne ogrodzenia.
Przed adopcją pani kierownik była u mnie w domu, widziała jakie mamy ogrodzenie i wtedy nie powiedziała ani słowa, że tutaj pies może sobie znaleźć możliwośc ucieczki.

Na początku napisałam, że błędem było zapytanie o konkretnego psa, bo personel schroniska od razu uczepił się możliwości adoptowania tego właśnie psa, który od roku był u nich a im pies starszy tym trudniej znaleźć nowy dom.
Powinna byłam zapytac o to jakie mają psy, powiedzieć jakiego poszukuję i poprosić o zaproponowanie jakiś psów do wyboru.

W innych krajach podobno psy schroniskowe najpierw są oddawane do rodzin zastępczych i tam oceniane, czy nadają się do adopcji i do jakiej rodziny powinny trafić u nas pewnie jeszcze dłuuuugo tak nie będzie.

Do tej pory mam kaca jak sobie to wszystko przypominam, ale sytuacja mnie przerosła, liczyłam się z chowaniem po kątach, nieufnością ale takiego scenariusza nie przewidziałam.
Przed personelem schroniska niczego nie ukrywałam, zaprosiłam do swojego domu, widzieli gdzie pies trafi i musieli mieć świadomość, że skoro im ciągle ucieka to tutaj zrobi to samo, tylko że ja jej nie złapię, dlatego uważam, że nie informując uczciwie zrobili krzywdę i mojej rodzinie i Rudce.

Wszystkich, którzy chcą przygarnąć psa ze schroniska uczulam, aby jak najdokładniej wypytali o psa i samego zwierzaka obiektywnie oceniali, bo Rudka nigdy nie okazała nam radości, nie zamerdała ogonkiem, nie była łasa na pieszczoty ale ja łudziłam, ze to się zmieni...

pozdrawiam
Basia
Basia_1
Podsmyczy
Podsmyczy
 
Posty: 49
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 07:35
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Sklep Psiaki.pl

Szukasz czegoś dla swojego pupila?

Zapraszamy do naszego Sklepu Psiaki.pl
Znajdziesz tam atrakcyjne produkty dla zwierząt. Wszystko, czego potrzebujesz, dla psa, kota i innych zwierzaków.
Sklep dla zwierząt
 

Postprzez juli0 8 cze 2009, o 08:38

Moim zdaniem trochę za mało sobie czasu daliście...

Ja nie mam psa ze schroniska ale mam psa znajdę który był katowany, bał się przechodzić obok człowieka z obawą przed kopnięciem - nie było możliwości wyjścia z psem na spacer,

do tego jak ktoś podnosił rękę chował się bezradnie, psu ktoś połamał szczękę...

walczyłam o niego około trzech lat - było warto - teraz ja i cała moja rodzina nie wyobrażamy sobie życia bez niego - pies muchy by nie skrzywdził - najlepszy przyjaciel wszystkich dzieci we wsi i taki misiu uwielbiający pieszczoty.

Psiak jest z nami już 8 lat nie wiemy ile miał lat za nim do nas trafił...

Pies który stracił zaufanie do człowieka trudno znowu jej nabierze, ale gdy to się uda będzie to zaufanie zdwojone lub parę razy większe...

Warto czekać tej chwili

Smutna jest Wasza historia - ale smutniejsza jest historia psa który prawdopodobnie nigdy nie znajdzie ciepłego domku

Pozdrawiam :cry:
juli0
 

Postprzez Basia_1 8 cze 2009, o 12:07

juli0 napisał(a):Moim zdaniem trochę za mało sobie czasu daliście...




Do jakiegoś stopnia pewnie tak, tylko jak miałam to zrobić?

Ruda uciekła praktycznie od razu i nie przychodziła do nas w ciągu dnia, dopiero jak było ciemno przybiegała po jedzenie. Gdybym po tym opisanym podstępnym złapaniu jej chciała ją zatrzymać to nie wiem co musiałbym zrobić, w domu w ciagu jednej nocy narobiła dużych szkód, z podwórka ponownie by uciekła a przywiązanie do budy nie wchodziło w grę, bo zanim trafiła do schroniska, to była gdzieś uwiązana w podłych warunkach.
Chociaż to już po fakcie, ale czy ktoś tutaj przerabiał taki scenariusz? Czy ktoś znalazł sposób na zdobycie zaufania psa z takim nastawieniem, szukającego możliwości ucieczki?
Ktoś powie, że trzeba było przetrzymać ją w domu, ale jak rozwiazać sprawy załatwiania, jeśli nie chciała za nic na smyczy tego zrobić?
Jak wchodzić i wychodzić z domu, jeśli ona cały czas szukała sposobu aby uciec?
To nie jest duża psica, ale i tak bałam się trochę jej tego ranka, gdy mieliśmy jechać do schroniska i trzeba było ją przeprowadzić z domu do samochodu a ona wtedy próbowała uciec i ugryzła męża:(

Kierownictwo schroniska nie potrafiło nam pomóc, wskazać jakąś drogę, mówili, dac jej czas, ale na co czas? Każdy dzień takiego dzikiego biegania niósł ryzyko, że jej stanie się krzywda albo ona coś narozrabia i wtedy słusznie na nas, jako właścicieli adopcyjnych spadłaby odpowiedzialność.

Minęło kilka miesięcy, ale to co się stało cały czas mnie męczy, co jakiś czas zaglądam na stronę schroniska z nadzieją, że Rudka zniknie i będzie to oznaczało, że znalazł się ktoś, kto potrafił do niej dotrzeć.

pozdrawiam
Basia
Basia_1
Podsmyczy
Podsmyczy
 
Posty: 49
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 07:35
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez Sissy 8 cze 2009, o 12:49

To głównie wina schroniska. Nie ostrzegli Was,co pies ma za sobą,jak się zachowuje. Wygląda to tak, jakby chcieli za wszelką cenę wypchnąć ze schroniska psa,który sprawia kłopoty. Ja rozumiem,w schronisku jest wiele psów,które potrzebują pomocy,ale żeby nie znaleźć czasu na ostrzeżenie przyszłych właścicieli? Dzięki Bogu,że skończyło się tak. Bo mogło z pewnością gorzej.
Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Sissy
Starszy Tropiący
Starszy Tropiący
 
Posty: 1897
Dołączył(a): 18 cze 2008, o 08:29
Lokalizacja: Ossów
Imię psa: Fido
Rasa psa: Yorkshire terrier

Postprzez Basia_1 9 cze 2009, o 07:00

Miałam kiedyś sunię - znajdę, Belusię, która błąkała się po ulicy, gdy wracałam ze szkoły. Psina szła za mną 2 km do domu i gdy weszła na podwórko od razu wiedziała kto obcy a kto swój i oczywiście z nami została. Była moim najukochańszym psem, który pięknie się uśmiechał i to wspomnienie zawsze mi towarzyszy, dlatego jako osoba dorosła, mająca swoje dzieci chciałam dać dom psu porzuconemu i dlatego to, co się wydarzyło tyle mnie kosztowało i do tej pory nie mogę się od tego uwolnić.

Gdyby w schronisku nie uczepili się jak ostatniej nadziei mojego zapytania o Rudkę, tylko uczciwie powiedzieli o zagrożeniach, zaproponowali innego psa, garnącego się do ludzi to pewnie teraz byłby z nami a tak... jest Luna, mały jamniorek i jest świetnie, tylko jednak Rudki mi szkoda, chociaż wydaje mi się, że nie chciała z nami być, bo gdy ją zabieraliśmy, to nie chciała wyjść ze schroniska a gdy ją odwieźliśmy to z radością pobiegła z panią kierownik.

Zanim wzięliśmy Rudą, to wysłuchaliśmy wielu, bardzo wielu opowieści o "podłych" ludziach, którzy chcą adoptować psy a teraz, przez swój pryzmat widzę, że tych ludzi mogło spotkać to samo co nas :(

pozdrawiam
Basia
Basia_1
Podsmyczy
Podsmyczy
 
Posty: 49
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 07:35
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez mArGoSiA 9 cze 2009, o 10:34

Też uważam,że powinniście dać suczce więcej czasu na oswojenie się z domem,z Wami. Nie spuszczać jej ze smyczy,socjalizować,a z czasem pójść na szkolenie. Ile u Was była?

Może poprzedni pies którego adoptowaliście miał łatwiejszy charakter ale to nie znaczy,że wszystkie psy takie są.
RASOWY=RODOWODOWY
http://www.stoppseudohodowcom.org/
http://arka.strefa.pl/rasa.html

Przeczytaj! To nic nie kosztuje.
mArGoSiA
Nadkagańcowy
Nadkagańcowy
 
Posty: 1461
Dołączył(a): 16 lis 2007, o 16:06

Postprzez Cognomen 9 cze 2009, o 14:31

UWAGA:

www.nieuczciwyhodowca.pl

Dowiedź się jak dochodzić swoich praw u nieuczciwego hodowcy. Nie jest bezkarny!

Zapraszam do wzięcia udziału w dyskusji na forum pod adresem: http://nieuczciwyhodowca.pl/forum/
Napisz o swoich doświadczeniach. Ostrzeż innych przed nieuczciwymi hodowcami.

Pozdrawiam,
Cognomen
Polecam Marketing Wielopoziomowy - Sprawdź Marketing Wielopoziomowy!
Cognomen
Kandydat
Kandydat
 
Posty: 2
Dołączył(a): 9 cze 2009, o 14:22


Powrót do Psie sprawy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 30 gości

paw prints