Dzisiaj byłam na rowerze. Jadę sobie na działkę do dziadka. Po drodze oglądam okolice. Widze jak mały dzieciak gania za szczeniaczkiem ale jade dalej. Mija 10sekund i... strzela mi koło . Pozostało mi odprowadzenie roweru do domu. Wracając wstąpiłam do koleżanki bo zobaczyłam, że ten szczenior pałęta się bez właściciela po ulicy. Upiełyśmy rower, złapałam szczeniorka(okazało się ,że to suczka) i poszłyśmy tam gdzie widziałam jak sie bawi z tym dzieckiem. Zapytałam się tych matek co pilnowały dzieciaków czy to nie jest ich piesek i czy wiedzą do kogo należy. usłyszałam cytuje: TO NIE NASZ PIESEK ALE GO TU ZOSTAWCIE BO ON SOBIE TAK LATA TUTAJ. pytam sie czy wedza czyj to psiak: NIE WIEM, TO CHYBA Z BRAMY NASZEJ TAKA PANI GO MA ALE ONA TU NIE MIESZKA. potem to juz gadaly tak chaotycznie ,ze nic z koleżanką nie kumałyśmy. Zostawiłyśmy go... wiem... teraz tego bardzo żałuje... nie pomyślałam...
Suczka miała tak na oko 20cm w kłębie. Wyglądała jak wilczarz irlandzki(ale wzrost jakiś nie taki). Wydaje mi się ,że miała 2miesiące lub mniej. Była lekko wychudzona. Biegała za wszystkimi ludźmi... ALE JA JESTEM CIAPA
Jutro chce tam iść jeszcze raz żeby sprawdzić czy wszystko ok. Chciałabym ją stamtąd zabrać. Mam wakacje więc mam czas. Kasa na weta też się znajdzie. Problem polega na tym ,że nie wiem czy mogę po prostu zabrać psinke z ulicy i poszukać jej domku jeśli babki gadają to co gadają<pies czyjś jest>. Z tego co widzę to w najlepszych rekach nie jest