Hm, no więc bylismy dzisiaj u weta, zmienil jej opatrunek. Mala jest żywa, widać, że niewybiegana
, więc czasem wariuje... to jest najgorsze, bo trzeba uważać, a nie ma możliwości zmęczenia jej no z wiadomych powodów... Będziemy podawać jej leki uspakajające, żeby jakoś przeżyć te kilka dni, żeby to się zroslo... Wet powiedzial, że nie ma objawów zakażenia, podajemy antybiotyk, ale Lusia jest silna, więc jej organizm sobie radzi...
Lekarz powiedzial, że zerwala szew, nie rozeszlo, czy coś, tylko nitkę
. On powiedzial, że sam jej w rękach nie potrafi rozerwać
. Na pewno stalo się to ok. 15 min, lub pól godziny przed moim przyjściem ze szkoly, bo w ciągu okolo godziny (tak oszacowal) byliśmy już u weta, więc nie bylo martwicy. Cale szczęście, że akurat wtedy zdjęlam jej to ubranko...
Więc jak na razie jest bardzo dobrze, ale tak naprawdę będę to mogla powiedzieć za 10-14 dni...
Dziękuję Wam za wsparcie
a szczególnie Basi za "audycję"
.