Dziś usłyszałam od dzieci na podwórku:
- Jaka małpa, zupełnie jak małpa wygląda.
Zaczęłam się rozglądać do kogo mówią i już myślałam, że do mnie
- A moja kuzynka ma takiego samego tylko, że małego.
Odetchnęłam z ulgą, że mowa o psie, ale ja podobieństwa żadnego nie widzę. Tyle pracy włożyłam, aby wyczesać mu całą mordkę i podwozie.... i został odebrany jako małpa.
Druga sprawa nie dotycząca już małpki.
- Niech pani nie idzie na mnie z tym bydlakiem - powiedziała pani z yorkiem przy nodze - My się boimy takich dużych psów
Nie będę przecież chodzić po trawie z powodu histerii niemiłej pani. Idę dalej chodnikiem codzienną trasą, a ta jeszcze głośniej:
- My się boimy takich dużych psów
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą:
- A my się boimy takich małych
Przebiła mnie na wylot podłym wzrokiem, ale zachowała spokój i odetchnęła z ulgą gdy przeszliśmy obojętnie koło małego szczekacza.
Śmieszą mnie takie sytuacje, gdy ludzie przechodzą na drugą stronę ulicy byle nie spotkać się oko w oko z mordercą (ponieważ taką opinie ma mój pies w oczach dorosłych bo kiedyś była na osiedlu bardzo agresywna kserokopia Bemola). Ale jeszcze bardziej komiczne jest gdy ja zostaję zmuszana aby przejść wielkim łukiem po trawniku