przez sirocco 18 lis 2006, o 09:14
Byłam w bardzo podobnej sytuacji. Adoptowałam 5 lat temu rocznego dobermana.NIe wiedziałam jak potoczą się moje koleje życia. Wtedy wypełnił całą pustkę...ALE poznałam mojego męża i postanowiliśmy mieć dziecko. Wydawało nam się że piesek nie będzie najmniejszą przeszkodą, że pomieścimy się przecież w mieszkanku wszyscy razem, że przygotujemy Sirocco na to dziecko. Znalezliśmy kontakt do behaviorysty i pracowaliśmy z nim przez całą ciąże i pierwsze miesiące życia córeczki...Niby wszystko było dobrze...Niby...NIBY...Kochany Sirocco, wiem że to był tylko instynkt, odruch, pamietam jak bardzo żałował. KIedy siedział z nami na sofie, podeszła córeczka, jak to dziecko które dopiero co zaczęło chodzić, co chwilę tracąc równowagę. I wsparła sie o kark Sirocco. W szpitalu założyli szwy na rączkę...Długo szukalismy kogoś kto by chciał adoptopwać pieska. cały czas w napięciu, czy się coś takiego nie powtórzy...W końcu zaprowadziłąm go do weterynarza...Wiem że to był słuszny wybór.Choć bardzo bolesny.Rozumiem d.lit...