Poznaj moją historię - to ja, Maurycy porzucony w lesie...

Uratowane, znalezione, podziękowania, w nowym domku... Szczęśliwe (i te mniej szczęśliwe) zakończenia

Moderator: Moderatorzy

Poznaj moją historię - to ja, Maurycy porzucony w lesie...

Postprzez desdemona 1 lis 2007, o 13:44

Nas, psiaków z Kundelka, jest tak naprawde bardzo wiele. Niektore z nich mają tutaj swoje wątki i opisane historie, zdarzało się, ze własnie dzieki Wam znalazły domki... Ja w dniu dzisiejszym chciałbym się podzielić swoją własnie z Wami - moze pomozecie znaleźć mi TEN domek?
Nazywam się Maurycy, tak przynajmniej nazywam się od roku - tyle czasu minęło odkad zamieszkalem w schronisku. Nikt nie wie jak miałem na imie jeszcze wtedy, gdy mialem dom i rodzinę, ale nowe bardzo mi się podoba. Gdybym chciał, to moze bym sobie przypomniał - jednak nie chce już pamiętać o swoim byłym Panu...
Rok temu moj Pan powiedzial: "Jedziemy do lasu!". Odrazu sie ucieszyłem, bo uwielbiam spacerki w lesie, które bywały w moim zyciu dosyć często -wiadomo, ze dla nas, psiaków, to ogrmona frajda! Pojechaliśmy tam samochodem, ale moj Pan zachowywał się całkiem inaczej niz zwykle. Nie rozmawial ze mną w trakcie jakzdy, a spacer szybko się skończył i wcale nie sprawial mojemu Panu takiej radości jak zawsze... W pewnej chwili powiedział "musisz tu zostać" i zapiąl mnie na smycz, którą nastepnie przywiązał do drzewa. Nie wiedziałem dlaczego tak to się potoczyło - przecież nie zrobiłem nic złego... Moj Pan oddalał się szybkim krokiem. Wreszcie zniknął, a ja bardzo spanikowałem. Jakoś udało mi się odplątac od tego drzewa i odrazu prędko pobiegłem tam, gdzie moj Pan poszedł. Dobiegłem na skraj lasu, gdy odjeżdzal samochodem, odjeżdżał... Beze mnie... Popatrzył tylko na mnie smutno i odjechał. Biegłem za nim, przecież jak mógł o mnie zapomnieć? Wcale sie jednak nie zatrzymywał, jechał dalej - moze mnie nie widział? Co własciwie się stało?! Niestety, długo nie dałem rady biec i samochod mego Pana zniknął mi z oczu... Chwile odpoczałem i pobiegłem dalej... Nie moglem jednak znaleźć naszego samochodu, nie czułem zapachu mojego Pana... Wszystko zniknęło, a ja sam znalazłem sie na ruchliwej ulicy...
Nic z tego nie rozumiałem... Nie wiem ile czasu mineło aż ktoś mnie zauwazył i powiadomił miejsce, które nazywacie schroniskiem. Tak, teraz jestem tutaj razem z innymi psami... Na poczatku było mi bardzo źle. Nerwowo kręciłem się w boksie, a gdy ktoś przechodził głośno szczekałem i szukałem mego Pana. Nikt na mnie jednak nie zwracał uwagi, a opieka pracowników i wolontariuszy nie była taka, jaką mnie otaczał moj Pan. Swój smutek ukrywałem głęboko w sercu i dużo ludzi go nie zauwazalo. Pytałem się psiaków co to za miejsce, czy mój Pan wróci po mnie... Nikt nie chciał jednak mi tego powiedzieć, jakby to była jakas tajemnica. Czas mijał, moja nadzieja choć maleńka pozostawała we mnie jeszcze przez długi czas. Az któregoś dnia jeden pracowników powiedział ze smutkiem: "Twoj Pan nie wróci, on Cię porzucił..." Nie rozumiałem dokładnie tych słów. Wiedziałem, ze "Pan nie wróci" znaczyło to, ze pewnie nigdy go nie zobacze... Ale "porzucił?"... Moj wspolokator z boksu wytłumaczył mi, ze moj Pan po prostu sie mnie pozbył, ze juz mnie nie chciał... Po tym moja nadzieja zgasła. Dręczyły mnie pytania... Dlaczego? Jak on własciwie tak mógł? Byliśmy razem 1,5 roku... Tylko 1,5 roku... Nie chcę już o nim pamiętać...
Przyzwyczaiłem się do schroniska, dowiedziałem się tez, ze jest możliwe, ze ktoś mnie jeszcze kiedyś weźmie do ciepłego domu, do rodziny i na wspolny, długi spacer...
Tutaj nazywam się Maurycy, przywykłem do tego imienia, do tego psiego gwaru. Wiem też, ze na swoją kolejke na wybieg trzeba chwilke poczekać i aby zwrócić uwage ludzi, trzeba poszczekać. Choć na to ludzie różnie reagują, na pierwszy rzut oka wydaję się krzykliwym kudłaczem, ale kto mnie zna... Ten kto mnie zna wie, ze jestem wspaniały, przyjaznym psem, ze szczekam, bo chce zeby ktoś do mnie podszedł, powiedział ciepłe słowo i zapiał moją obrożkę na smycz...
Moge powiedzieć jeszcze, ze z innymi psami dogaduje sie dobrze, jestem zdrowy, mam komplet szczepien, jestem odrobaczony i wykastrowany...
Niedawno pracownik - opiekun zrobił mi nową fryzurkę! Choć tak naprawde troche futerko mi się skołtuniło i trzeba było obciąć futerko z tułowia...
Moim marzeniem jest znaleźć nowego Pana, który pokocha mnie i NIGDY nie porzuci... Obecnie mam 2,5 roku...
Czy ktoś mnie pokocha?
Maurycy uwielbia się bawić
Schronisko Kundelek
Rzeszów ul. Ciepłownicza 3
Tel. 0 510-170-788
fotki Maurycego i wiecej na temat psiaczka na watku dogomanii http://www.dogomania.pl/forum/showthrea ... erid=13019
desdemona
Obrożny
Obrożny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 22 wrz 2007, o 16:45
Lokalizacja: olsztyn

Sklep Psiaki.pl

Szukasz czegoś dla swojego pupila?

Zapraszamy do naszego Sklepu Psiaki.pl
Znajdziesz tam atrakcyjne produkty dla zwierząt. Wszystko, czego potrzebujesz, dla psa, kota i innych zwierzaków.
Sklep dla zwierząt
 

Postprzez desdemona 29 sty 2008, o 17:05

Maurycy doczekal sie wspanialego domu i kochajacych go wlascicieli:)
desdemona
Obrożny
Obrożny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 22 wrz 2007, o 16:45
Lokalizacja: olsztyn


Powrót do Na ratunek - zakończone

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 15 gości

paw prints