Moderator: Moderatorzy
Mam dość tych wszystkich ludzi Niech sie zastanowią co wogle chcą, transport załatwiony
ta pani dzwoniła do mnie w piatek, bo hodowczyni psów stwierdziła ze nie poradzi sobie w tej sytuacji że nie ma doświadczenia. Ma już w domu psa i suke i jak teraz przyprowadzi koszi to ta jej suka ja zagryzie, a przecież nie może stworzyć zagrożenie dla Koszi, bo nie po ta ja bierze...chyba z 30 min jej tłumaczyła jak postepowac jeżeli jej suka sama jak to stwierdzila nie jest agresywna dla psów.... poźniej dałam jej jeszcze nr do znajomego co ma 4 psy obiecała zadzwonić i się zastanowić miała dac znac do soboty o swojej decyzji nie zadzwoniła
szukamy nadal domku dla Koszi,,,,,,,,,,,,
Ta sunia ma naprawde pecha
Koszi jest umnie w domu, to kochana i grzeczna suczka.
Doszło do nieporozumienia, dzis ta pani domnie dzwoni rano o 10 o której sunia przyjedzi a ja zdziwiona bo mysłałam ze zerezygnowała z adopcji Koszi. Powiedziła w piatek przez telefon że zabierze Koszi tylko boi sie o relacje z jej psami nie wie czy sobie poradzi ja dałam jej nr telefonu do znajomego który hoduje psy by z nim porozmawiała. nie zadzwoniła wiec mysłaam ze zrezygnowała a ja nie miałam kasy na kom zeby zadzwonić. Jutro jedziemy do W-wy postanowiłam zaryzykować jezeli juz na pocztku beda problemy z psami nie polubia sie i beda agresywne w stosunku to siebie to zabieram Koszi z powrotem do siebie, do schroniska suni nie odwioze, pozatym jutro rano musimy jechac do weta bo sunia ma dziure w łapie i trzeba ja zszyć. Mysle po rozmowie z ta pania i ze bedzie wszystko wporzadku Koszi nie jest agresywna do innych psów wrecz przeciwnie jest uległa, a psy tej pani z opowiadań tez toleruje inne psy na spacerach.
Koszi napewno bedzie tam dobrze ma duzy ogród do dyspozycje spacery mieskzanie w domu 2 psy do towarzystwa. Widać ze pani odpowiedzialna bo przejmuje sie ta nowa sytuacja to nie zabawka która sie bierze na jakis czas tylko zywa istota potrzebujaca milosi, jak to dzis powiedziała jej nowa włascicielka.
To jedyna odoba która zainteresowała sie losem Koszi i chce jej pomóż.
Wiec rano weterynarz a pozniej podróz do W-wy mam wielka nadzieje ze wszytsko sie uda i Koszi zostanie w nowym dom, jezeli bedzie cos nie tak to napewno suni nie zostawie, przywioze ja z powrotem.
Już zdaje relacje
Koszi dziś rano pojechała do weta miała szytą tą łapkę, cała noc przespała zemna w łóżku ledwo co zdązyliśmy na pociag juz odjeżdzał, w pociagu mała sie denerwowała ale zniosła dzielnie całą podróz. Pani na miejscu przywitała ja z nową smycza i obrózką, obie sie polubiły. No i cóz pospacerowaliśmy z koszi i Pani pojechała do nowego domu a ja z powrotem, juz za 3 h miałam telefon, że Koszi spi smacznie w swoim koszyku, poczatkowo sunia tej pani nie bardzo była zadowolona z wizyty Koszi ae zaakceptowała koszi i chyba jest teraz nawet zadowolona że ma w końcu sie z kim bawić.
Nie żałuje, że zaryzkowałam i pojechałam z Koszi do W-wy teraz sunia ma spokój swoją kochana pania i 2 psy do towarzystwa na dodatek duży ogród i coroczne wakacje na wsi jak ja bym tez tak chciała.
Pani ewa obiecała wysyłac meile przynajmniej raz w tygodniu no i zdjecia Koszi tez powinnam za jakis czas dostać.
nareszcie sie doczekała no................
Powrót do Na ratunek - zakończone
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 19 gości