Czy dobrze zrobiłam...?:(

Gdy odejdzie nasz przyjaciel...

Moderator: Moderatorzy

Czy dobrze zrobiłam...?:(

Postprzez Zrozpaczona 6 lip 2007, o 20:44

Amanek był ze mną 1,5 roku a sam miał 11 lat.Na co dzień był cudownym psem reagował na podstawowe komendy,cierpliwie słuchał moich zwierzeń i patrzał na mnie tymi swoimi mądrymi oczami...Po dwóch miesiącach odkąd go wzięliśmy od poprzednich właścicieli rzucił się na suczkę sąsiadki - małą kundelkę,kiedy On sam był potężnym mieszańcem boksera.Wgryzł się jej w kark,musiałam usiąść na nim i mocno trzymać,żeby wreszcie ją puścił...Po jakimś czasie miał dziwny atak zesztywniały mu wszystkie mięśnie,narządy rozrodcze "wyszły"na wierzch i miał serię niekontrolowanych wytrysków.Wyglądało to tragicznie,musiał strasznie cierpieć,trwało to około 5 minut.Później taki atak powtórzył mu się jeszcze raz czy dwa(czyli miał je co kilka miesięcy).Niestety na padaczce się nie skończyło-w jego uchu zauważyłam sinego guzka na tzw."młoteczku"a na oku pojawiła się biała błonka jakby zaczynał ślepnąć...Co rano piszczał nad miską nie potrafiąc chwycić jedzenia a mógł jeść tylko suchą karmę bo jego żołądek nic innego nie tolerował.Mimo tych wszystkich postępujących obiawów starości nasz piesio dalej zachowywał się mniej więcej jak zdrowy pies.Równy rok temu przeprowadziliśmy się,na nowym mieszkaniu rzucił się na małą suczkę kolejnej sąsiadki,znów wgryzł jej się w kark...Kilka miesięcy później kolejny raz wymknął się z domu i rozszarpał udo już większej suczce(wilczurce)suczka z bólu ugryzła mnie w rękę kiedy odciągałam z trudem Amanka.Od tamtego zdarzenia żyłam w niesamowitym stresie i strachu,że w końcu zagryzie jakiegoś psa na śmierć...! Jego agresja zwiększyła się od czasu jak go wzięliśmy w 100%,przed wyjściem z domu kilkakrotnie mówiłam mamie,żeby koniecznie zamykała go w pokoju jak ktoś przyjdzie żeby się nie wymknął.Popadłam w jakiś obłęd,ciągle myślałam o tym czy przypadkiem nie uciekł i nie zagryzł kolejnego psa.Przedwczoraj mama zadzwoniła do mnie,że otworzył sobie sam drzwi z pokoju i wybiegł z mieszkania za psem od znajomego...Pogryzły się...Aman miał pogryzione i zaropiałe te chore oczko a jego łapki znów stały się bardziej sztywne(po każdym ataku na innego psa łapy robiły mu się sztywne i ciągle je lizał).Jak tylko się dowiedziałam strasznie płakałam,nerwy mi puściły,chciałam poprostu gdzieś uciec i płakać.Strasznie kocham zwierzęta a mój pies pogryzł strasznie kolejne zwierze...Już wiedziałam,że nie możemy mieć go dłużej bo stanie się tragedia i zagryzie w końcu jakiegoś psa na śmierć(naprawdę mimo licznych zabezpieczeń 4 razy udało mu się uciec i dorwać pierwszego napotkanego psa).Amanek był stary,schorowany i kiedy wyczuł psa lub kota nie można było nad nim zapanować(sam robił sobie krzywdę w nieudanych pościgach za kotami kiedy na ogródku spuszczałam go ze smyczy),nie mogłam oddać Go innym ludziom bo u nich byłoby to samo...W schronisku powiedzieli,że padnie u nich na zawał skoro tak reaguje na inne zwierzęta a tam musiałby żyć ciągle blisko nich,doradzili by go uśpić,żeby już nikogo nie skrzywdził tym bardziej,że ma już 11-12 lat i jest schorowany...Poszliśmy do weterynarza,który powiedział,że to rzeczywiście najlepsze z resztą jedyne w tej sytuacji wyjście...Weterynarz powiedział także,że to ta padaczka prawdopodobnie spowodowała zmiany w mózgu przez które stawał się agresywny i nieobliczalny...Zasnął wczoraj około 15...Nie umie sobie tego darować,że pozwoliłam na uśpienie mojego kochanego Amanka,który przecież nigdy mnie nie skrzywdził,zastanawiam się czy była to rzeczywiście jedyna możliwość i pociesza mnie tylko to,że zasypiał spokojnie,bez bólu a gdyby nie uśpienie to najprawdopodobniej umarłby podczas jednego z ataków padaczki.Nie umiem pogodzić się z jego stratą i z myślą,że to ja podjęłam tę decyzję...Ciągle płacze,obwiniam się i zadręczam...Mam nadzieję,że Amanek wybaczył mi i czeka na mnie przy Tęczowym Moście...Pochowałam Go na nieoficjalnym cmentarzu dla zwierząt,resztkami sił kopiąc dół razem z moim narzeczonym,gdyby nie środki uspokajające nie przeżyłabym tego na pewno.Jutro robimy tablicę na drewnianej dużej desce z napisem"Tu spoczywa nasz wierny przyjaciel Aman".Proszę doradźcie mi jak uporać się z tym obwinianiem się i napiszcie co myślicie o tym...Naprawdę nie mogłam pozwolić by kolejnemu psu stała się krzywda...[*]Przy Tęczowym Moście biega sobie teraz młody i zdrowy wraz z innymi psami i kotami nie gryząc się...-mam nadzieję....
[*]Już nigdy się nie dowiem...
Zrozpaczona
Kandydat
Kandydat
 
Posty: 3
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 23:34
Lokalizacja: Świętochłowice

Sklep Psiaki.pl

Szukasz czegoś dla swojego pupila?

Zapraszamy do naszego Sklepu Psiaki.pl
Znajdziesz tam atrakcyjne produkty dla zwierząt. Wszystko, czego potrzebujesz, dla psa, kota i innych zwierzaków.
Sklep dla zwierząt
 

..

Postprzez olczanik 6 lip 2007, o 20:55

czytajac ta historie lzy mi wyplynely z oczu :(
ale coz uwazam ze dobrze postapilas chociaz aj na twoim miejscu tez bym sobie tego nie darowala ale wiesz sama doskonale ze jest mu teraz dobrze ze juz go nic nie boli ze jest lagodny jak baranek :) usmiechnij sie i pomysl sobie o tym :) wydaje mi sie ze to naprawde bylo jedyne rozwiazanie
pomysl ze przez neigo mogloby tyle psow stracic zycie zdrowie jego agresaj i choroba doprowadzialby do tego ze moze by nawet kiedys ciebie zaatakowal albo z tego co napisalas ze masz narzeczonego to wyobraz sobie co by to bylo gdyby tak zaatakowal twoje dziecko przeciez moglby je rozszarpac na strezpy a teraaz jest mu dobrze biega po zielonej trawce szczesliwy wsrod wielu przyjaciol i napewno czeka na ciebie :*
a dla neigo [*][*][*] trzymaj sie :*
olczanik
Kandydat
Kandydat
 
Posty: 4
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 22:02
Lokalizacja: z Leżajska

Postprzez Zrozpaczona 6 lip 2007, o 21:01

Dziękuję za wsparcie...:)Naprawdę łatwiej byłoby mi gdyby On był umierający i mogłabym być w 100% pewna,że postąpiłam właściwie,no ale cóż teraz jakoś muszę się pozbierać i żyć dalej.Byłam dziś zanieść mu tą płytę z napisem,mówiłam do niego,znów trochę sobie popłakałam ale teraz jakoś mi łatwiej i czuję się spokojniejsza po tej rozmowie...Będę odwiedzała jego grób chociaż tyle mogę zrobić za to,że mnie bezpośrednio nigdy krzywdy nie zrobił.Nigdy nie zapomnę jak płakałam po podjęciu tej decyzji a On lizał mnie jak nigdy przedtem...Może już wtedy czuł i wiedział...Jeszcze raz dziękuje za wsparcie,te słowa wiele dla mnie znaczyły.
[*]Już nigdy się nie dowiem...
Zrozpaczona
Kandydat
Kandydat
 
Posty: 3
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 23:34
Lokalizacja: Świętochłowice

Postprzez Panibee 6 lip 2007, o 21:57

Nie ma już sensu roztrząsać, stało się to, co miało się stać. Nie martw się. Ja Cię rozumiem, naprawdę. Trzymaj się.
Avatar użytkownika
Panibee
Dobra Dusza
Dobra Dusza
 
Posty: 1510
Dołączył(a): 19 sie 2006, o 16:49
Lokalizacja: Koszalin

Postprzez Anashar 6 lip 2007, o 23:03

Zrozpaczona, czasami trzeba wybrac gorsze zlo. Nie mialas wyjscia. I zachowalas sie najrozsadniej jak mozna bylo. Pomysl, ze Amanek juz nei cierpi. Teraz czeka szczesliwy na Ciebie za teczowym mostem, juz nic go nie boli :) I napewno kiedys sie spotkacie i juz zawsze bedziecie razem. Wiem ile znaczy utrata Przyjaciela, ale pamietaj, nie jestes sama! :)
Obrazek
Avatar użytkownika
Anashar
Mistrz Foto
Mistrz Foto
 
Posty: 809
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 00:53
Lokalizacja: Kraków
Imię psa: Rocky (*), Pchełka, Aza, Ciapek
Rasa psa: DONek (*) i 3 piękne kundelki


Powrót do Tęczowy Most

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 7 gości

paw prints
cron