Jest tak smutno.
I ja przed 3 laty straciłem przyjaciela. Musiałem go uśpić. Miał 17 lat wabił się Smyk. mały mieszaniec. Podarowałem go dziewczynie, a pózniej mojej żonie, gdy miał 7 tygodni. Być może uratowałem go od śmierci - kupiłem go za pół litra.Czyli odkąd pamiętam Smyk był w domu, na spaceracvh, w górach, nad morzem, - wszędzie z nami.
Niestety w ostatnim okresie życia , ok 3 lata przed zejściem zaczął chorować( serce, nerki, ) - dzięki pani weterynarz mógł mimo dolegliwości wieść spokojne życie. Do momentu gdy doszły sprawy neurologiczne . Ostatnie TYGODNIE były dla niego i dla nas męczarnią, najlepiej czul się na podwórzu . Szedł wtedy przed siebie, trzeba go było zawracać. (nigdy nie chodził na smyczy- miał prawo wstępu do wszystkich sklepów).Całymi godzinami wyŁ, chodził po ścianach,wchodził w do zmywarki, plątał się w kable komputera. Kiedyś przypałętał się kot. Trochę zaniedbany , ale widać był domowym. Przygarnęliśmy go . Stał się domownikeim i .... przewodnikiem Smyka. Chodził razem z nim na spacery, i jak owczarek zaganie owce, tak Ramzes wytyczał drogę Smykowi. Zagradzał mu przejście, prowadził do domu. Gdy otwieraliśmy drzwi kot przepuszczal psa. Smy mógł leżec kotu na grzbiecie, zjadać z kociej miski. Ramzes nigdy nie ruszał jedzenia psa.
Codziennie rano zaglądał do legowiska swojego podopiecznego , jak gdyby sprawdzał stan jego zdrowia. Nawet po bolesnym uśpieniu(weterynarz uświadomił nam , że dalsza walka o Smyka jest tylko pasmem cierpień zadanych zwierzeciu) Ramzes zaszedł do legowiska Smyka i długo patrzył na puste miejsce.
Nie chcieliśmy żadnego innego psa. Uważaliśmy ,że żaden nie zastapi Smyka. Pozostaje stale w naszej pamięci, miejsce gdzie spoczywa porastają piękne kwiaty, często oglądamy zdjęcia ze Smykiem w roli głównej.Ale mamy innego kochusia. Wabi się Graf (eSter Irlandzki). Jest z nami od 2 lat i 3 miesięcy. Cudowny, wspaniały. Swiat znowu jest piękny i wesoły. Basia ma rację. Naszych przyjaciół nie zapominamy, ale możemy mieć nowych ,którzy nauczą nas jeszcze większej miłości do naszych "braci mniejszych"
Pozdrawiam