Odszedł mój kolejny "Psi kolega z sąsiedztwa"-kundelek Azor.Oto,jak go poznałam i ogólnie o nim:
3 lata temu do Dźwierzut przybłąkał się piesek.Średni wilczurkowaty kundelek.Na szyi miał coś przypominającego obrożę z paska od spodni,z której zwisał łańcuch.Zwierzątko było bardzo przyjacielskie.Przygarnęła go pani J.Nastepnego dnia spotkałam psa już z normalną obrożą dreptającego po chodniku.Szturchnął mnie nosem w rękę,a potem podsadził mi łepek pod rękę.Pogłaskałam go i od tej pory spotykałam go często.Jego pani nazwałą go Azor,ja pieszczotliwie nazywałam go Azor-Szakalek,bo z daleka wyglądał jak szakal.I tak różowo byłoby do dziś.
W lutym został potrącony przez samochód,ale przeżył.Dziadek spotkał pana R. który wiózł go taczką do jego pani.Dziś dziadek dowiedział się,co stało się z Szakalkiem od pani J. :poszła do weterynarza.Przyszedł weterynarz i stwierdził złamanie kręgosłupa.Powiedział,że można go już tylko uśpić żeby nie cierpiał.Ona o go to poprosiła,on odmówił.Powiedział,że on nie usypia i dał namiary do innego weterynarza.Ten przyjechał i wysłał Azora-Szakalka na drugą stronę.
Szkoda,że już nigdy się z nim nie pobawię,ale pani J. w pewien sposób jest za to odpowiedzialna-nie przewidując konsekwencji pozwalała mu chodzic bez opieki.Dlatego,jeśli nie chcecie,żeby wasz pies dołączył do Azora w trybie natychmiastowym-nie bierzcie przykładu z pani J.-nie pozwalajcie,by wasze psy chodziły same "na miasto".Co z tego,że wraca?Kiedyś może nie wrócić,bo nie zawsze pojawi się pan R!