Zupełnie niedawno odszedł mój kotek Julek.Nawet nie wiem co się dokładnie stało.Po prostu pewnego dnia rano dziecko mnie obudziło i powiedziało że z Julkiem dzieje się coś dziwnego.Jak najszybciej mogłam zaniosłam go do weterynarza,ale było już za późno.Po niecałych dwóch godzinach odszedł. Wet powiedział,że to było zatrucie.że musiał go znieczulić bo bardzo cierpiał przed śmiercią.A ja do tej pory nie wiem czym się zatruł.Nie wychodził z domu,nie jadł "dziwnych"rzeczy,siedział tylko całymi godzinami na parapecie w kuchni i obserwował świat z wysokości okna.Nie miał nawet roku...Niczego się nie bał.Uwielbiał się bawić z moją suką Miką.A tu nagle(w ciągu ok.2 godzin)z radosnego kotka zmienił się w konającego futrzaka.
Nic z tego nie rozumiem.