Toffik umarł (zdechł to takie bezduszne słowo..) z niedzieli na poniedziałek (7/8 czerwca 2009r.). Po prostu się nie obudził.. Był to piesek rasy cavalier king charles spaniel.. Z reguły chorowite..Więc On posiadał liczne wady. Miał chore serduszko, jądra zostały mu w jamie brzusznej.. Kamienie w pęcherzu, chore stawy.. Jednak był bardzo radosnym , kochanym pieskiem. Mój myszorek.. Najwierniejszy mężczyzna, jakiego znam.. Bardzo trudno pogodzić mi się z jego śmiercią.. Już nie będzie się ze mną uczył, trącał noskiem, machał swoim puchatym ogonem. Takiego wdzięcznego psa jeszcze nie miałam.. On dziękował swoim zachowaniem za wszystko.. Za jedzenie, za spacer.. Za miłość jaką okazała mu cała moja rodzina. Jak dziś pamiętam dzień, w którym odwiedziłam hodowlę. Od razu wiedziałam, że musi być mój. A dzisiaj nie ma go ze mną, W domu powiewa pustką..
Chociaż miał tylko 5 lat i może porównując to z pieskami żyjącymi 13 czy 16 lat, to mało...ale to było najpiękniejsze 5 lat w moim życiu, bo z Nim.
Moim Kochanym Misiakiem.. Nigdy Cię nie zapomnę...
Śp. Toffik <3