10 maja musiałam podjąć decyzję o uśpieniu najlepszego psiego przyjaciela, z którym byłam ponad 11 lat. Dużo o nim pisałam na tym forum parę lat temu.
Zawsze wiedziałam, że gdy nadejdzie ten dzień będzie ciężko. Nigdy nie przypuszczałabym, że aż tak. Pozostała tylko pustka. Ciesze się, że nie musi się już męczyć i że mogłam dać mu 11 la szczęśliwego życia. Teraz dopiero widzę jak bardzo szalałam za nim ja i cała rodzina. Całe życie kręciło się w okół niego. Minęło parę dni od kiedy zasnął na moich rękach, jednak dalej ostrożnie otwieram drzwi by nie uderzyć leżącego pod nimi psa, czy też wracam nieświadomie szybciej do domu by go wyprowadzić. Nie czuję zimnego nosa przy nodze kiedy otwieram lodówkę i tak na każdym kroku. Kolejna przepłakana noc i ponure dni.
Tęsknię i będę tęsknić. [*]