Podzieliłem sie informacją o tej akcji ze znajomym i mieliśmy trochę obaw.
Rozumiejąc i akceptując zasadę takiej terapii rodzą się watpliwości, czy ci chłopcy nie potraktują tego eksperymentu, powiedzmy... specyficznie.
W takim mikrospołeczeństwie jak zakład korekcyjny istnieje bardzo silna presja sprostania wymaganiom grupy rówieśniczej i bardzo silna identyfikacja z normami i wzorcami odróżniającymi tę grupę od świata zewnętrznego. Bywaja to również normy społecznie patologiczne.
Osoby biorace udział w programie uzyskają pewnego rodzaju uprzywilejowany status, który często musi być okupiony jakiegoś rodzaju kontrybucją na rzecz grupy, w celu zademonstrowania, że nie są odszczepieńcami.
Żeby się dalej nie rozwodzić - czy nie zachodzi obawa wymuszania na uczestnikach programu, lub choćby oczekiwania od nich, jakichś zachowań okrutnych czy nieakceptowalnych w otwartym społeczeństwie, zaś uznawanych w lokalnym środowisku (np. walki, szkolenie w agresji).
Mam jednak nadzieję, że są to nieuzasadnione obawy i że autorzy programu mają doskonale przemyślany jego przebieg.