przez ValdeQ 2 lip 2006, o 15:07
Nagle przyszła policja i zwinęła wszystkich do więzienia, gdzie mogli spokojnie zastanowić (się) czy warto mieć sto osiemdziesiąt pięć tysięcy dwieście dwa złote jedenaście groszy przy sobie, czy w banku, a może w podręcznym portfelu, który był bardzo mały, nie mógł pomieścić nawet dziesięciu złotych, więc postanowił kupić sobie nowy, większy i pojemniejszy, ładniejszy portfel (w) sklepie z portfelami, który znajdował się na ulicy, gdzie grasują bandy sssadyssstów, które biją bezbronne kobiety i dzieci, deptają trawniki i palą kosze na śmieci i straszą psy i koty, które uciekały do swoich właścicieli, aby ochronili (je) przed szajką i przytulili je do swego serca. Jak matka dziecko, które boi się, jak żołnierz armatę, a pies kość. Kogucik swoje jajeczka błyszczące jak psa na Wielkanoc, pomalowane w kolorowe wzorki. W łatki i kwiatki, kropki i kreski, a zbuki w kleksy przy pomocy flamastra i flachy atramentu granatowego i też czarnego- do koloru różowego, zielonego chyba też, może również czerwonego w fioletowe kwiatki. Te kolory miały bardzo mocne barwy i dużo ciapek, wyglądały pięknie, aż oczy bolały patrzeć. Więc ten kucharz przygotował duży gar, wlał do niego dwa litry kwaśnego jako ocet siedmiu złodziei barszczu i dziwnej zielonej mikstury śmierdzącej jak skunks, zgnity od tygodnia zezwłok rybki morskiej i wszystko zamieszał w kamiennym garze stojącym na ogniu podsycanym garściami nienawiści i odrobiną siarki do wszystkiego co (?) dzięki czemu płomień świecił barwą szmaragdoworubinowożółciowooktarynową i dawał przyjemną woń spalonej gumy i słup czarnego dymku, który zasłaniał widok wielkiego brzucha kucharza czerwonego i spoconego z nadmiernego wysiłku przy mieszaniu chochlą w kotle i oskubywaniu biednych kulturystów ćwiczących u boku swoich fanów rozochoconych spożytymi trunkami z dodatkiem testosteronu i hormonu wzrostu, wypalonymi skrętami z marychy pomieszanej z melisą i lubczykiem wyprodukowanym w Polsce w Górach Stołowych na polu u Kargulów i Pawlaków, gdzie bardzo często nocą słychać mlaskanie wielkiej krowy Kargula, która z zapałem jadła zieloną trawę, dzięki czemu dawała bardzo dobre mleko. Bielusieńkie i gęste dobrze się sprzedaje!! Czarna krowa w żółte kółka i zielone kwadraty chciała pojechać autostopem, aby kręcąc mordą gryźć soczystą, zieloną, smaczną, pachnącą wiosną trawkę. Na miejscu okazało się, że trującą. Biedaczka musiała lecieć szybciutko do wychodka, by wydalić spożyte dopiero co jedzenie, picie i palenie. Te wszystkie rzeczy bardzo jej szkodziły- dopóki żyła. Teraz wszystko jej jedno, bo hasa sobie po błękitnych chmurkach u góry w psim niebie oczywiście, które dla wszystkich nie może być dostępne, ponieważ niektóre psy nie zachowywały czystości w domu, posłuszeństwa właścicielowi i rozszarpywały niewinne krowy, a także strzelały z karabinów maszynowych systemu makarowa do kaczek, które odlatywały właśnie do swoich letnich willi na wyspach kanaryjskich, aby tam rozpocząć nowe życie bogatych wyzyskiwaczy kanaryjskich kanarków w kolorze orange dawniej Idea GSM. Jednak te pomarańczowe kanarki bardziej nadawały się do ozdoby tych pięknych willi niż do hodowlii. Jednak można stwierdzić, że jednak żółte kanarki pasują także do wnętrz barokowych. Kapiących od złota, pełnych pyzatych putto, pasują też do surowej prostoty celi klasztornej i więziennej atmosfery, która jest nasączona pierwotnym, zwierzęcym odchodami (??), które tak świetnie się komponują na patelni, że z także śmierdzącym strusim jajem i przepysznymi pomidorami, które zjadł pewien pan, co łysinę miał na swojej opalonej łepetynie, która miała działać jak lustro. Każdy człowiek, który się w niej przejrzał widział tam swoje przeznaczenie, to pewne właściwości pasty polerskiej, którą zachwalają wszyscy, a zapach ma taki, że skunksa szlag by trafił, a Christian Dior siwieje na samą myśl o podobnym zapaszku, który przyprawia normalnych ludzi o mdłości oraz słabnięcie a także problemy z przewodem pokarmowym oraz bardzo częste bóle brzucha i napady senności w trakcie uprawiania ogródka oraz sadzenia pomidorów, maku, marychy i tytoniu, i innych okropności. Okropności maku polegają włazi między zęby a takze pod język , który jest potem stwardniały, szorstki, spuchnięty, - przyjemne to nie jest lecz każdy musi to przeżyć choćby miał już na swoim koncie bardzo mało pieniędzy a pozatym był niepoprawnym optymistą, który chodzi wiecznie w jasnych kolorach i różowych okularach. Bywa że czasami nosi żółty parasol pasujący do zielonego beretu, oraz czerwonych skarpetek które są, jak wprost od krowy z pyska wyjete przeżute i wyplute skarpetki te sa prosto, na piękny sznurek zawsze wieszane są też inne rzeczy. Czasem się kurczą ale z daleka są prawie pomoca kilku osob można je doprowadzić do stanu używalności ,lecz trzeba uważać żeby nie przedobrzyć bo później mogą mieć problem z ponownym powieszeniem ich , ponieważ potrafią odfrunąć. robią to bardzo szybko, z radością małego dziecka, ktore zmoczyło pieluszki i chusteczki higieniczne velveta i papier rumiankowy. Potem bardzo trudno to wszystko doprać , nawet w Wiśle. Brud nie puszcza tak łatwo, ponieważ trzyma się jak rzep psiego ogona i nie można doprowadzić do porządku wszystkiego, co się pobrudziło ale trzeba się wziąć w garsc i posprzatac cały brud na -gromadzony przez lata żeby w końcu móc zrobić coś nie brudząc się przy tym spocić się niemiłosiernie lecz potem zasługuje na to żeby odpocząć po bardzo ciężkiej pracy i napić się gorącej kawy z mlekiem ,odpocząć w wygodnym niebieskim, dużym fortelu, i móc poprostu i zasnąć i zrelaksować się i śnić o niebieskich migdałach, ale cos nagle przeszkadza, to straszliwy huk dochodzący z wnętrza jelit , coś jakby wulkan , który miałby zaraz wydalić cuchnące gazy oraz gorącą lawę nagle obudził się w ciężkim szoku bo to przyśniło mu się nad ranem po ciężkiej nocy obfitującej w chrapanie pewnego psa oraz inne, ciekawsze odgłosy z domu ,w którym działy się dziwne rzeczy trochę tajemnicze i czsem bardzo nieprzewidywalne