W ciągu trzech dni udało mi się zaobserwować 1 (jeden) utwór muzyczny, którego słuchałem z przyjemnością. Nie ma uśmieszku w tym zdaniu. Zupełnie poważnie. To był Lynnyrd Skynnyrd "Freebird".
Tak, tak, ten właśnie
W przyszłym roku dostarczę 100 GB muzyki o następujących cechach:
- na perkusji gra
człowiek, nie automat,
- do zharmonizowania użyto więcej niż trzech akrodów,
- słychać
gitarę,
- jeśli słychać tzw.
klawisze, to jedynie wyprodukowane/skonstruowane przed 1980 rokiem,
- jeżeli istnieje
wokalista (nie jest to konieczne), to ma głos mężczyzny, a nie hmmm... ee.. metroseksualny; wokalistki zupełnie wykluczone
- utwory mają z reguły powyżej 3 minut 30 sekund (czyli wiekszość z Was nigdy ich nie słyszała w radiu, bo w radiu takich długich puszczać nie wolno)
Albo przywiozę wiosło i piecyk