przez phish 26 wrz 2010, o 20:33
Ja też miałam problem z moim goldenem, który zostając sam w domu, nawet na 20 minut, ściągał wszystko, co znalazło się w jego zasięgu, drapał ściany i wyrywał listwy... Próbowałam po kolei prawie wszystkich metod polecanych na różnych forach: zostawianie zabawek, podawanie zabawek tylko przed wyjściem z domu, męczenie psa długim spacerem, zostawianie włączonej muzyki etc. Nie pomagało.
Od kilkunastu dni stosuję metodę, która ku mojemu najwyższemu zdziwieniu rzeczywiście skutkuje, i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Polega ona na tym, żeby, krótko mówiąc, nie robić "big deal" ze swojego wyjścia z domu. Wychodzę nie żegnając się z psem, nie mówię do niego, nie wydaję mu żadnych poleceń w rodzaju "Pilnuj domu", "Bądź grzeczny" itp. Po prostu wychodzę. To samo po powrocie do domu - pies cieszy się na mój widok, ale ja nie witam się z nim, wchodzę jak gdyby nigdy nic, nie robię zamieszania wokół swojego powrotu, po prostu - wyszłam i wróciłam. I to działa!!!! Wracam do domu, w którym nie fruwają strzępy gazet i tapety. Sama jestem zszokowana skutecznością tej metody, ale widzę, że pies rzeczywiście "wyluzował", już nie żegna mnie w oknie, gdy odjeżdżam samochodem.
Trzeba jednak pamiętać, że ta metoda jest częścią szerszego projektu wychowania psa. Przede wszystkim zrozumiałam, że pies dlatego świrował, gdy nie było domowników, bo jako samiec alfa (tak się czuł) musiał nas cały czas pilnować. Golden ogólnie jest rasą, która kocha ludzi, ale zauważyłam, że pies podąża za nami krok w krok po mieszkaniu, jeśli miał do wyboru przebywanie samemu albo z kimś z nas - zawsze wybierał obecność ludzi. Pies, który czuje się odpowiedzialny za swoje stada wpada w panikę, gdy zostaje sam w domu, bo nie może nas pilnować. Wtedy zaczyna mu odbijać. Ponadto, taki pies wyczuwa napięcie w głosie właściciela, który się z nim żegna, czuje, że zostaje mu powierzone jakieś zadanie, ale jakie? Zostaje sam w czterech ścianach, więc zaczyna demolkę nie mogąc sobie poradzić z napięciem. Dlatego nie żegnamy się z psem.
Co zrobić, żeby pokazać psu, że to nie on jest przywódcą stada w domu? Zaczęłam stosować metody polecane przez profesjonalistów, proste i SKUTECZNE!
Po pierwsze - pies nigdy nie zjada posiłku przede mną. To ja jem pierwsza, a on czeka. Dostaje swoją porcję zaraz po mnie.
Po drugie - nie ma przekraczania psa w progu. Jeśli pies leży na mojej ścieżce - budzę go lekkim szturchnięciem i daję do zrozumienia, że musi mnie przepuścić.
Po trzecie - pies nie pcha się przede mną w wąskim przejściu, ja przechodzę pierwsza. Czasami trzeba psa przytrzymać na smyczy, ale po pewnym czasie zaczyna pokornie przepuszczać.
Takich sposobów jest wiele, ważne, żeby zdać sobie sprawę, że od takich drobnych wydawałoby się zachować, zależy zbudowanie naszej pozycji w hierarchii domowej psa, a co za tym idzie - jego zachowanie, gdy zostaje sam w domu.
Wracając do zostawiania psa w domu. Zaczynałam od tego, że ubierałam się na kilka, kilkanaście minut w ciuchy, w których zazwyczaj wychodzę w domu, płaszcz, buty, na co pies reagował ożywieniem i napięciem, oczekiwał mojego wyjścia z domu. Ale ja nie wychodziłam, siadałam w tym ubraniu na przykład przed tv, albo czytałam gazetę przy stole. Pies zaczął rozumieć, że niekoniecznie widok tych ubrań musi się dla niego wiązać ze stresem. W kolejnym etapie po ubraniu się do wyjścia, po prostu otwierałam drzwi i wychodziłam nie mówiąc ANI SŁOWA do psa, kompletnie go ignorując. Wychodziłam na 5 minut, później trochę dłużej, w końcu godzina i dłużej. Do tej pory za każdym razem, gdy wracałam do domu pies witał mnie radośnie, ale spokojnie, a ja nie witałam się z nim w ogóle, wchodziłam do domu ignorując go, w ogóle na niego nie reagując. Dopiero gdy pies się uspokaja, wtedy JA wołam go do siebie (to ja decyduję o tym, kiedy się bawimy i przytulamy) i pozwalałam sobie na przywitanie, ale bez szaleństwa.
Ta metoda może wydać się okrutna, bo trzeba nieco przeorganizować swoje relacje z psem, nie można mu pozwalać, by wchodził nam na głowę. Z moim psem jest tak, że bardzo szybko się uczy i jest karny, ale wystarczy delikatna zmiana tonu, by zaczął szaleć z radości, a wtedy puszczają mu wszystkie hamulce. W każdym razie ja nie zamierzam rezygnować z tej metody, od października pies będzie zostawał sam w domu na dłużej, około 5 godzin, ale jestem pewna, że nadal będzie spokój. Na razie zostaje w domu sam na ok. 1,5 godziny jakieś 2 razy dziennie i jest całkowicie spokojny, wracam do czystego mieszkania i spokojnego psa.
To tyle jeśli chodzi o moje doświadczenie, mam nadzieję, że pomogłam. Piszę, bo sama nie znalazłam informacji o takiej metodzie na żadnej stronie internetowej (a przejrzałam ich setki w okresie największego kryzysu), a dowiedziałam się od niej od znajomej, która wyczytała to w jakiejś starej książce...
Pozdrawiam