A ja miałam kłopoty z nauczeniem Fii czystości i podzielę się swoimi doświadczeniami. Wiadomo - w schronisku psiak wyprowadzany nie był, tylko załatwiał się we własnym gnieździe. I ani jej w głowie było, że można inaczej. Na dwór wychodziła, i owszem, chętnie, ale nogami przebierała jak jej się chciało i nie załatwiła się, dopóki nie weszła do domu. W domu potrzeby fizjologiczne załatwiała i z powrotem do wyjścia na dwór gotowa. Próby przetrzymania na dworze nie dawały rezultatów... Cóż było robić... Wzięłam plecak, drugiego psa i ruszyłam na Jurę, z mocnym postanowieniem, że nie wrócę, dopóki ten wypierdek mamuta się nie załatwi. Poskutkowało po 40 godzinach! Nie wytrzymałą. Oczywiście ja zachowałam się jakby złoto tam wysikała, ludzie dziwnie patrzyli, ale co tam... W drodze powrotnej zrobiła jeszcze kupkę... Brylantową wręcz! Wtedy się chyba przełamała... później było już łatwiej. Brałam ją na smycz, bo inaczej "nie miała czasu". Śmieszna sprwa, ale bardzo pomógł mi drugi pies, Tika. Ten mały szczur patrzył, co ona robi i ... robiła to samo. Mój zachwyt był za każdym razem tak entuzjastyczny, że raz nawet sąsiad z knajpy wyleciał tych "brylantów" szukać
(podpity był, fakt). Do pełnego sukcesu potrzebowała ok. 9 miesięcy, ale dziś po problemie nie ma śladu.
Ty masz do czynienia z dużo młodszym psem, nie "skrzywionym", więc powinno być dużo łatwiej. Ale doświadczenie możesz wykorzystać. Pozdrawiam.