Słuchajcie, jestem zrozpaczona - Max ma pchły!
Nie pisałam o tym wcześniej, no bo "nie ma się czym chwalić" , a poza tym sama chciałam sobie dać z tym radę, okazało się jednak, że potrzebuję Waszej rady. Napiszę w skrócie jak to odkryłam.
Jakiś miesiąc temu Max zrobił sobie "wycieczkę" po okoklicy, po prostu przez nieuwagę młodszych domowników uciekł "w świat". Po półtoragodzinnych poszukiwaniach wreszcie go znalazłam w towarzystwie kolegów.
Jakiś tydzień, albo dziesięć dni temu przy czesaniu, zauważyłam "coś" przy nasadzie ogona, tam, gdzie gryzł się najintensywniej. W panice pojechałam do sklepu i kupiłam środek na pchły w aerozolu. Spryskałam go dwa razy (na opakowaniu pisze, że po 7 dniach można powtórzyć), ale wcale nie jestem pewna, czy zrobiłam to dokładnie, bo chociaż zaprosiłam do pomocy "silnego chłopa", to pies się wyrywał i wił jak piskorz, we dwójkę mieliśmy kłopot sobie poradzić.
Poszukałam w googlach coś na ten temat i polecają taki środek w płynie, który wsiąka w tkankę tłuszczową i potem pies tym "paruje" i odstrasza to pchły.
Powiedzcie proszę, czy ten środek poradzi sobie również z tymi pchłami, których ewentualnie nie udało mi się zabić przy pomocy tego aerozolu, czy też tylko będzie odstraszał "nowe kandydatki"?
No i w ogóle poradźcie coś