aGula1810 napisał(a):jestem ciekawa ilu przygarnęło lub kupiło psa
a potem żałowało że go ma?
Nie radzili sobie z obowiązkami...
albo co gorsze 'musieli psa oddać'?
Napiszcie, może mieliście doświadczenia jak to jest?
Ja mam taką sąsiadkę. Wszystkich szczegółów nie znam ale opowiem tyle co wiem:
Spotkałam kiedyś tę oto sąsiadkę z prześlicznym i uroczym sznaucerkiem miniaturką.
Pani o niego dbała. Spał w swoim posłaniu. Pies był kupiony dla 6-7-letniej córki.
Chaps <bo tak się wabił> był za wcześnie odebrany od matki. Nie potrafił się na początku w ogóle załatwić na dworze. Mogli z nim chodzić dwie godziny i tak nawet nie popuścił. Siku w dowolnej części mieszkania, a kupka na balkonie. Nie potrafił się też bawić z innymi psami. Carmen na niego skakała, biegała wokół niego a on tylko wąchał.
Podobno warczał jak mu się dotykało brzuszka. W sumie to chyba znam tego powody - ich córka nosiła go z miejsca na miejsce trzymając go chyba najgorzej jak się dało, tylko i wyłącznie za brzuszek, tak że łapki sobie zwisały swobodnie uderzając o bok dziewczynki. Nic jej nie przeszkadzało w tym sposobie, nawet jeżeli pies był po jedzeniu. Mała nie myślała nawet o tym żeby chodzić z nim bez smyczy, mimo że niesamowicie się słuchał. Ona chciała żeby chodził przy niej, jak odszedł na odległość dwóch metrów była wieeelka panika i znów na ręce. Więc przy niej był na smyczy... a raczej na rękach, bo nie chciał na niej chodzić - zapierał się i siedział. Szlag mnie chciał trafić jak na to patrzyłam.
Powoli, powolutku pies zaczął kapować o co w tym świecie chodzi. Raz na jakiś czas się załatwiał na dworze i nawet zaczął się coraz śmielej bawić z Carmen a tu nagle... psa nie ma. "Co z nim?" - zapytałam dziewczynki a ona mi na to że oddali go do mamy <jakoś nie zauważyłam smutku na jej twarzy Dla mnie oddanie psa to tragedia> Ja znów "Dlaczego?" a ona "Bo był niegrzeczny". I tu mnie zamurowało i ręce mi opadły .
Wydawało mi sie że mamy rozsądnych sąsiadów i że wszystkie te szczeniaki <bo w ciągu miesiąca ich sie pojawiło wieeele> pozostaną w moim bloku na zawsze.
A tych ludzi na prawdę nie rozumiem...