Strona 1 z 2

Kundel sąsiadki i inne bez smyczy

PostNapisane: 23 sie 2006, o 23:50
przez Panibee
Mam problem z psami na moim osiedlu, które biegają bez smyczy. Nie mam dużego doświadczenia w takich wypadkach. Ja zawsze między blokami chodzę z psem na smyczy, ale to nie chroni ani mnie, ani mojego psa przed atakiem. Najgorszy jest kundel mojej sąsiadki, która jedocześnie jest panią od sprzątania i roznoszenia listów ze spółdzielni. Ugryzł już dwa razy mojego psa, zawsze biegał bez smyczy. Rozmawiałam z nią dwa razy, nie skutkowało, potem mąż, efekt podobny. I tu moje pytania:
1. Jak mam się zachować, kiedy inny pies atakuje?
2. Co mam zrobić, zeby sąsiadka brała psa na smycz?
Wiem, ze mogę zadzwonić na straż miejską, ale jak on przyjadą, to kobieta już dawno będzie z psem w domu. I co wtedy? Dodam, że mam 8-latkę w domu, która chce wychodzić z ukochanym psiulem na dwór.

PostNapisane: 24 sie 2006, o 05:35
przez Atena
wiesz, ja bym na Twoim miejscu zadzwoniła na straż miejską, nawet, jak przyjadą, a tej pani już nie będzie, to i tak powinni ją odwiedzić i sprawdzić podane przez Ciebie informacje. Jako, że ja osobiście jestem osobą wredną, gdy ktoś mi zalezie za skórę, to ja bym dzwoniła na SM za każdym razem, gdy widziałabym pieska bez smyczy - oczywiście chodzi mi o psa tej pani. Myślę, że w końcu przyniosłoby to efekt. U mnie na osiedlu w przypadku jednej pani poskutkował jeden telefon - wprawdze teraz, za każdym razem, gdy mnie pani widzi, to coś tam mruczy pod nosem, a swego czasu zostałam wyzwana przez nią, ale przynajmniej Atena ma spokój i jakiś napalony, upierdliwy kundel za nią nie biega (oczywiście Toś potrafi sam się opędzić od natarczywych psiaków, ale mi to również działało na nerwy). Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to nie wypowiem się na ten temat, ponieważ nie chcę wprowadzić Ciebie, ani nikogo w błąd, poza tym nie miałam jeszcze takiej sytuacji, więc nawet nie wiem, jak bym się zachowała.

PostNapisane: 24 sie 2006, o 10:10
przez Panibee
Mnie chyba brakuje odwagi, żeby zadzwonić. Muszę mieć z tą panią kontakt co jakiś czas, bo, jak wspomniałam, obsługuje administracje osiedla. Ech... Jak jeszcze raz ten kundel skoczy, to zadzwonię. A z tymi atakami psów, to już kilka razy miała podbramkową sytację. Dobrze, jeśli obok jest właściciel. Zazwyczaj on wie, jak zareagować. Ale jak nie ma??? Mój pies jest w fazie dorastania i psy tak mają, że walczą chyba o władzę na osiedlu. A my jesteśmy w sumie tutaj nowi. Jak był szczeniakiem, to nie było takich problemów. A teraz tym bardziej się boję, bo jeszcze nie doszedł do siebie po chorobie.

PostNapisane: 24 sie 2006, o 10:31
przez czarny_motyl
ja przyznam ze moj ojciec z psem nawet bez obrozy w psem wychodzi ale to jest kliniczny przypadek nadajacy sie do leczenia wiec nic nie da sie zrobic my staramy sie ograniczyc wychodzenia Aresa z nim
ja odkad pies takiej jedzy ktory wczesniej biegal tez bez smyczy urwal sie i prawie pogryzl sie z moim psem a uratowal mnie jakis facet nosze gaz pieprzowy na szczescie musialam urzyc tylko raz na kota kiedy samica bronila kociaka ktory rzucil sie na mojego psa :roll:

PostNapisane: 24 sie 2006, o 10:35
przez Panibee
Ktoś mi już gaz pieprzowy podpowiadał, ale zastanawiam się, czy to dla mnie i psa jest bezpieczne. A jak wiat zawieje w moją stronę? Jak w ogóle działa taki gaz?

PostNapisane: 24 sie 2006, o 10:51
przez ValdeQ
Ja bym stanął zdecydowanie, kedy ten pies nadbiega, pomiędzy soim psem, a nim, frontem do intruza, wyzywająca postawa, kontakt wzrokowy. Jesli będzie zmieniał pozycję, chowaj psa za siebie.

On musi zrozumieć, że Ty swojego psa będziesz bronić, a Ciebie nie zatakuje.

No chyba, że się go boisz, wtedy nie poskutkuje.

PostNapisane: 24 sie 2006, o 11:01
przez Atena
panibee napisał(a):Ktoś mi już gaz pieprzowy podpowiadał, ale zastanawiam się, czy to dla mnie i psa jest bezpieczne. A jak wiat zawieje w moją stronę? Jak w ogóle działa taki gaz?

heh, z tym gazem to wcale nie jest tak fajnie... W zimę byliśmy ze znajomymi na takim boisku, była moja Tosia, Rhodesian Rashid i bokser Taron. Niedaleko przechodził jakiś mężczyzna, a Rashid, który nie za bardzo toleruje mężczyzn (nawiasem mówiąc, Chongo również - nie wiem, czy to jakaś cecha rasy, czy jak :?: ) oczywiście podbiegł do niego i zaczął szczekać. Gościu się wystraszył, wyjął gaz i psiknął - miał tylko pecha, bo wiatr wiał nie w ta stronę co potrzeba i wszystko poszło mu w oczy 8)

PostNapisane: 24 sie 2006, o 11:09
przez ValdeQ
Atena napisał(a):Rhodesian Rashid (...) nie za bardzo toleruje mężczyzn (...) czy to jakaś cecha rasy


Potrafią być nadopiekuńcze. Przy czym na szczęście mają bogaty repertuar odstraszania, nie przystąpują od razu do kąsania.

Da się nad tym popracować, z dobrym skutkiem. Xeni zdarza sie jeszcze nastraszyć osoby zdecydowanie wyglądające na meneli, zbliżające się n wprost.

PostNapisane: 24 sie 2006, o 11:14
przez Panibee
Czyli gaz odpada, po jeszcze sama padnę, a psy się pogryzą. ValdeQ, są psy, których się rzeczywiście boje, np. duże i mocne. Mam 156cm wzrostu i 45 kg wagi, nie stanowię dla nich dużego zagrożenia :oops: A może są jakieś inne sposoby odstraszenia psa?

Aha, a jak się zachować, gdy psy się gryzą i już jest za późno na ucieczkę?

PostNapisane: 24 sie 2006, o 11:25
przez czarny_motyl
jak tylko go dostalam to wyszlam na wolne powietrze zwielam psa przed za siebie i prysnelam przed siebie [z wiatrem] to dziala jak sprerzone powietrze ze zmielonym pieprzem z tego co wlasnie czytam na opakowaniu :
przy kontakcie gazu z oczami i skora-splukac biezaca zimna woda przy wdychaniu wyjsc na swierze powietrze
a nadopiekunczy kot kichnal pare razy i uciekl widzialam go calego i zdrowego nastepnego dnia a gaz nosze na wszelki wypadek

PostNapisane: 24 sie 2006, o 11:44
przez ValdeQ
panibee napisał(a):Aha, a jak się zachować, gdy psy się gryzą i już jest za późno na ucieczkę?


Jeśli sobie nie robią krzywdy, a tylko dużo hałasu, to najlepiej nie interweniować, ponieważ kiedy się zbliżasz, Twój pies odbiera to jako wsparcie taktyczne i robi sie bardziej zażarty.

Jeśli jest poważnie, to trzeba je od siebie odciagnąć, przy czym ryzykuje się pokąsanie. Potrzeba tyle osób, ile jest psów, odciagać można za obroże albo za tylne nogi, rozciągając je wszerz. Jeśli jest jedna osoba i dwa psy, mozna spróbowac odcągnąć tego, który ma przewagę.

PostNapisane: 24 sie 2006, o 15:15
przez Panibee
Jeśli jest poważnie, to trzeba je od siebie odciagnąć, przy czym ryzykuje się pokąsanie.
Tylko skąd ja mam wiedzieć, że to jest na poważnie? Może pytanie banalne, ale nie wiem :oops:

PostNapisane: 24 sie 2006, o 22:07
przez ValdeQ
Kiedy się naprawdę w siebie wgryzają, a nie tylko opluwają i ryczą 8)

Będziesz wiedzieć (oby nie).

PostNapisane: 24 sie 2006, o 22:30
przez bery-m
Jak jest szansa złapać za tylne nogi to łapać i ciągnąć. Waldeq ma rację. Jak pies mały to ja brałam wysoko na ręce i czekałam, aż ten drugi odejdzie albo właściciel go zabierze.Ostatnio miałam takie zdazenie ,aż dziwne ,bo suczka mops rzuciła się na Bilego( Bily na smyczy i w kagańcu mops luzem). Zajadła taka.że musialam parę razy okręcić sie z psem dookoła swojej osi ,żeby go nie ugryzła. I jeszcze nazywała się Pigy. :lol: Na szczęście Nic sie nie stało tylko ja miałam zadrapaną nogę. Właściwie to działa się w takich sytuacjach intuicyjnie.

PostNapisane: 25 sie 2006, o 10:38
przez Panibee
Dzięki bardzo i obym nia musiała sprawdzać. Chociaż mając psa, to pewnie nieuniknione.