Strona 1 z 2

Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 1 lip 2010, o 16:43
przez whiterose
Jestem pierwszy raz na tym forum, dzisiaj... dzisiaj pożegnałam moją małą kochaną kruszynkę. Nie umiem znaleźć sobie w domu miejsca, wszelkie myśli mnie przytłaczają, nie umiem opanować łez i tak naprawdę nikt mnie nie rozumie, bo "to tylko pies". A ja chcę tylko trochę wsparcia, pocieszenia, że jej jest teraz dobrze.... dlatego postanowiłam tutaj napisać, bo szukam czegoś co może sprawić, że poczuję się lepiej.

4 kwietnia tego roku spotkało mnie największe szczęście mojego życia. Wtedy usłyszałam piski ze śmietnika. Tam znalazłam moją 9 tygodniową suczkę. Jakiś idiota wyrzucił ją na śmietnik, bo okazała się zbyt dużym obowiązkiem - taką teorię przynajmniej wymyśliłam z moim weterynarzem. Trudno było uwierzyć, że ktoś mógł wyrzucić taką małą słodką kulkę ważącą zaledwie 4 kg ... minęło sporo czasu a ona przyniosła wraz ze sobą sporo złości, nerwów, ale przede wszystkim SZCZĘŚCIA. W moim szarym, nudnym domu wreszcie było widać ŻYCIE. Gryzienie mebli, pożeranie kapci, dzikie skoki na ludzi, szalone wyścigi, nieogarnięte wybryki i zabawy, pierdzenie w łóżku i zalane sikami podłogi to była codzienność. Codzienność którą pokochałam. To śmieszne, że takie małe coś ma tyle energii! Dziś mając 5 miesięcy - odeszła. Jeszcze rano bawiła się z drugim psem wesoło biegając po domu, a potem usłyszałam tylko wycie. Kiedy przybiegłam już leżała martwa, a ja .. ja wzięłam ją na ręce i ryczałam, ryczałam i ryczałam. Błagałam, krzyczałam żeby się obudziła. W życiu do żadnego psa się tak nie przywiązałam jak do mojej małej kluseczki. Wszędzie gdzie spojrzę widzę jak biega, jak szczeka by się z nią pobawić, jak wesoło skacze i bryka. Nie umiem jej zakopać, co chwilkę idę do kuchni gdzie leży i sprawdzam czy to na pewno nie sen. Jak to możliwe, że mnie opuściła ? Jeszcze tydzień temu weterynarz powiedział, że jest pięknym psem, że wszystko dobrze, a teraz leży i nie oddycha. Odganiam jak głupia muchy żeby na nią nie siadały, a w domu bolesna cisza. Nawet kiedy włączam muzykę i próbuję czym się zająć to zaraz mi się przypomina "mała zawsze szczekała do muzyki" , "mała zawsze kładła się w nogach". Wczoraj oglądałam film gdzie na końcu pies umiera. I tak się cieszyłam, że ją mam ! Tak się cieszyłam gdy obudziłam się, a ona była we mnie wtulona. A teraz brakuje mi jej jakbym nie miała powietrza. I nikt nie potrafi mnie zrozumieć, bo to tylko pies. Nie rozumieją, że nie mam siły na nic, że najchętniej przeleżałabym w łóżku całe moje życie. Nie rozumieją, że można tak się przywiązać do psa przez 4 miesiące...
I nie umiem pojąć dlaczego tak krótko mogła cieszyć się życiem ?! Dlaczego tak szybko mi ją zabrano ?! Dlaczego zabrano mi moją miłość tak wcześnie !?
Nie umiem się pogodzić, że już nigdy nie zawołam jej wesoło, a ta nie zostawi wszystkiego czym się zajmowała cokolwiek to było i nie przybiegnie do mnie jak szybko się da.
Mam nadzieję, że jest teraz cholernie szczęśliwa gdzieś tam w pieskim niebie i mam nadzieję, że wie, że była dla mnie wszystkim. Tak bardzo ją kocham.

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 1 lip 2010, o 16:55
przez Artur
W pełni Cię rozumiem i wiem co czujesz, trzymaj się, ona napewno jest gdzieś obok Ciebie.

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 1 lip 2010, o 17:40
przez czmtsz
O Matko! Tak mi przykro!!! Az mi lzy poplynely...
Ktos mi kiedys przeslal taki poem(?), nie wiem kto jest autorem ale jest wg mnie wyjatkowy. Trzymaj sie dzielnie.
dana
Z wyrazami współczucia.

TĘCZOWY MOST

Po naszej stronie nieba jest pewne miejsce zwane Tęczowym Mostem.
Przychodzi tu po śmierci każde zwierzę dla którego mocniej biło czyjeś serce.
Są tam łąki i wzgórza, po których biegają nasi przyjaciele.
Zawsze jest dostatek jedzenia, wody i słońca i zawsze jest ciepło i radośnie.
Wszystkie chore zwierzęta są znowu zdrowe, te, które cierpiały - cieszą się,
okaleczone są znowu całe - tak jak pamiętamy je z dobrych czasów.
Zwierzęta są szczęśliwe i nie trapią się niczym za wyjątkiem jednego
- każde z nich tęskni za tą jedną, specjalną osobą którą musiały gdzieś tam zostawić...
Biegają i bawią się wszystkie razem,
ale dla każdego przychodzi taki dzień, kiedy nagle staje i patrzy w dal.
Oczy błyszczą, uszy łowią dźwięki, ciało drży naprężone.
I nagle zostawia grupę, mknie po zielonej trawie
a łapy niosą go coraz szybciej i szybciej...
...zobaczył‚Ciebie.
A kiedy w końcu się znowu spotkacie, nastąpi radosne powitanie
- żeby już nigdy się nie rozstać.
Na twarzy poczujesz ciepły język, rękę położysz na ukochanym łbie
i ponownie spojrzysz w wierne oczy swojego psa, który odszedł tak dawno z twojego życia,
lecz tak naprawdę nigdy z twojego serca...
A potem razem przekroczycie Tęczowy Most...

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 1 lip 2010, o 19:04
przez whiterose
Piękny wiersz... nabrałam nadziei, że jeszcze kiedyś będziemy razem.



Dziękuję Wam bardzo za wsparcie.... szkoda, że nic nie pomoże by wróciła do życia. A ja nie mam sił wychodzić z drugim psem, sąsiedzi patrzą jak chodzę z małym i patrzą pytająco. A ja w byle jakim dresie, włosy porozwalane i twarz załzawiona nawet nie mam siły powiedzieć "dzień dobry", a co dopiero odpowiadać na różne pytania. Nie wiem kiedy się z tym uporam. Na myśl o niej co raz mniej płacze, już powoli zapominam jaka była w dotyku, jak wyglądała, wszystko zanika, tak bardzo nie chcę jej zapomnieć. Pies też taki osowiały, nie wchodzi mi w drogę ....

Zbieram siły by zabrać moje 15 kg szczęście i zakopać...
moją małą śliczną bokserkę :(

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 2 lip 2010, o 11:01
przez Sissy
Tak okropnie mi przykro... :cry:
(*)

------------------
Nurtuje mnie jedynie przyczyna śmierci... Jak to się stało?

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 2 lip 2010, o 23:17
przez whiterose
Weterynarz stwierdził, że prawdopodobnie wada wrodzona serca.. serduszko było za słabe. Dopiero teraz zorientowałam się, że powinna mieć rutynowe badania serca i mierzenie tętna, może by coś to wykryło? Sama jednak nie miała żadnych objawów. Była zwariowanym psiakiem pełnym energii. Do teraz mam do siebie pretensje, ale i nauczkę na całe życie aby swojemu szczeniakowi zrobić WSZYSTKIE możliwe badania :( Małą znalazłam na śmietniku więc co tydzień była kontrolowana przez weta, nie spodziewałam się, że mógł coś pominąć. Może gdybym ją bardziej oszczędzała ? Nie wymagała od niej tak dużo ? Zrobiłabym wszystko i wydałabym wszystkie pieniądze byleby była silna i zdrowa, a przede wszystkim żeby żyła.

Pamiętajcie, żeby dokładnie zbadać swoje psiaki i jeśli nie ufacie swoim wet w stu procentach to żeby odwiedzić więcej lekarzy... żeby nie spotkało Was takie nieszczęście jak mnie, żebyście nie mieli takich wyrzutów sumienia, że nie zrobiliście wszystkiego co się da, żeby wasz przyjaciel nie opuścił was tak jak mnie mój :( A jedynym powodem takiej tragedii jest głupota i niewiedza ludzka - niestety. :(

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 4 lip 2010, o 12:31
przez violaa
trzymaj się.....

Ważne jest , że podarwałaś tej suni tyle pieknych choć krótkich chwil.....

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 4 lip 2010, o 21:21
przez Mana66
Wiem, co czujesz. Trzy miesiące temu straciłam moja sunię owczarka niemieckiego :cry: Do dziś się obwiniam i nie mogę się z tym pogodzić :( Miałam ją 3 lata. Dostała skrętu żołądka. Zawsze wiedziałam, że duże psy mają skłonności do tej przypadłości, ale nigdy nie myślałam, że spotka to mojego... Nie od razu się zorientowałam, bo wyglądało to trochę tak jak zatrucie pokarmowe. Dopiero później jak poczytałam o tej chorobie okazało się, że Masza miała klasyczne objawy. Gdybym wcześniej to wiedziała..., ale wtedy była noc, na dodatek święta, mąż w pracy, a ja sama w domu z moją Maszą. Siedziałam przy niej całą noc. Jak mąż wrócił po 6.00 z pracy zaczęliśmy szukać czynnego weterynarza (był poniedziałek wielkanocny). W końcu znaleźliśmy jedyną czynną klinikę - w sąsiednim mieście!!! Zawieźliśmy Maszkę i zaraz trafiła na stół operacyjny. Trochę nam ulżyło, bo myśleliśmy, że jest w dobrych rękach. Niestety po 15 minutach wyszła do nas pani i stwierdziła, że pomoc przyszła zbyt późno. Maszka odeszła :cry: Powrót do domu był straszny - pusto, głucho i wszystko ją przypomina. Naprawę rozumiem, co teraz przeżywasz. Pozwól sobie na żałobę. Nie przejmuj się ludźmi. Wielu jest takich, którzy szczerze Ci współczują. Zacytuję Ci pewien wiersz, który mi pomógł

To tylko pies..., tak mówisz, tylko pies...
A ja Ci powiem, że pies to czasem tyle co człowiek.
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz.
Psia dusza większa jest od psa i kiedy się uśmiechasz do niej, ona huśta się na ogonie...
A kiedy się pożegnać trzeba i psu czas iść do psiego nieba, to niedaleko pies wyrusza.
Przecież przy Tobie jest psie niebo,
z Tobą zostaje jego dusza...

Trzymaj się...

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 5 lip 2010, o 16:26
przez whiterose
Bardzo Wam dziękuję za tyle miłych słów ... czuję się dzięki temu troszkę lepiej...

Stracenie swojego najlepszego przyjaciela to zawsze jest tragedia. I nie ważne, że to zwierzę. Wszystkim Wam gorąco współczuję... i podziwiam, że macie tyle siły. Ja powoli też ją odzyskuję, tylko w nocy nie umiem jeszcze spać myśląc o mojej małej, a kiedy się budzę i widzę puste posłanie to wciąż mi się wydaje, że gdzieś się kręci pewnie po domu. Nie umiem się przyzwyczaić z myślą, że jej nie ma. A zaraz potem wpadając w wir pracy zapominam, że ona w ogóle była. To takie smutne, że tak łatwo wrócić do codzienności i tylko nocą zadręczać się tym co się stało. Nie umiem sobie wybaczyć, że nie zrobiłam tych parę badań więcej, że rano nie wstałam wcześniej może mogłabym coś jeszcze zrobić ? Że tak mało ją obserwowałam.. może dawała mi jasne znaki tylko ja byłam zbyt ślepa żeby je zauważyć?

Tak czy siak .. dzień mija za dniem... i wszystko niby wraca do normy, jednocześnie nic nie jest takie same.

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 6 lip 2010, o 01:23
przez whiterose
Dzisiaj mija 6 dzień odkąd opuściła mnie moja mała kochana psinka...
I pomimo, że jest druga w nocy a rano do pracy wstać trzeba... to od sześciu dni nie mogę spać, nie mogę odgonić od siebie myśli, że jej już nie ma. Brakuje mi jej obecności, zwłaszcza w nocy ... teraz moje łóżko jest puste, nikt w nim nie czeka, żeby wtulić we mnie swój wielki łebek, noce takie ciche, bo nikt mi nie chrapnie nad uchem.

Oh Surusiu ... mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa! Zasłużyłaś na to psinko kochana... tak bardzo za tobą tęsknię! Tak bardzo...

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 1 paź 2010, o 19:49
przez whiterose
Trzy miesiące bez niej. Pomyślałam, że warto napisać. Myślałam, że nie wrócę już do normalności bez niej, ale pamięć ludzka jest taka krótka... normalnie jem, sprzątam, wychodzę z drugim psem, żyje. Śmieję się i bawię. Jednak kiedy spojrzę na ścianę gdzie wisi fotografia mojej małej (zamieszczę poniżej) to wszystko powraca.. ból, tęsknota i łzy. Dzisiaj minęły trzy miesiące i pomyślałam, że obejrzę filmik Surusi (pierwszy raz od jej śmierci), ale to był zły pomysł.. teraz siedzę i ryczę, a przecież to nic nie da, przecież ona nie wróci. A wszyscy powtarzają "to tylko pies". ;/ Kocham Cię mała! : (((( [*]

Obrazek

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 3 paź 2010, o 22:34
przez czmtsz
Na pewno wie, ze o niej pamietasz i tesknisz... Trzymaj sie...
dana

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 4 paź 2010, o 20:37
przez Marcelina
Hej, głowa do góry. Ona przecież z Tobą jest. Już zawsze będzie...
[*]

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 21 paź 2010, o 22:24
przez bari
Trzymaj się kochana i posłuchaj mojej przedmówczyni!!!! ONE już zawsze przy nas są, choć może ich nie widać to na pewno jak wsłuchasz się w otaczającą Cię ciszę to poczujesz, że Twoja gwiazdka jest gdzieś obok!!!

Re: Moje małe osobiste szczęście.. wróć do mnie!

PostNapisane: 16 lis 2010, o 17:09
przez AneciaX
Jeeej, to takie przykre... Wzruszyłam się i aż wyobraziłam sobie siebie w takiej sytuacji, mam mojego szczeniaczka dopiero od tyg, ale bardzo się z nim związałam i jakby odszedł... NIE! On nie odejdzie, o czym ja wogóle pisze :) Trzymaj się! Będzie dobrze ;) Twoja sunia napewno nie chciałaby, żebyś się smuciła ;)