Pozwolę sobie wtrącić swoje 3 grosze, jako że od niedawna jestem szczęśliwym „tatusiem” bernardynki
Zdecydowałem się na psiaka tej rasy właśnie po to, żeby pilnował, a raczej odstraszał swoim wyglądem potencjalnych nieproszonych gości. Przyznam się, że niekiedy nachodzą mnie wątpliwości czy spełni ona pokładane w niej nadzieje
Jako 3-miesięczny szczeniak ma przekochany pyszczek i praktycznie nie ma osoby, która przechodząc obok płotu nie zatrzymałaby się i pogłaskała malucha. I oczywiście „nieśmiertelny” text: „O... jaka ona słodziudka...”. A psiak jak to psiak - jest wtedy najszczęśliwszym psiakiem pod słońcem. Zresztą gdy jestem z nią na spacerze (na smyczy) jest podobnie. Ostatnio została zagłaskana niemal na śmierć przez grupę przedszkolaków
A tak poważnie - ja nie odważyłbym się wejść na teren tak wielkiego psiaka. To że za płotem leniwie wyleguje się na słoneczku wcale nie oznacza, że będzie tak leżał jak już wejdzie ktoś na jego teren. W K-ce (dzielnice południowe) jest sporo bernardynów pilnujących domów/ogrodów. Większość nie zwraca uwagi na przechodniów, ale są też takie co to ganiają z jednego końca na drugi obszczekując wszystko i wszystkich. W tym roku byłem na „agrowczasach” w okolicach Kielc. Takiej ilości bernardynów-stróżów jak tam, jeszcze nie widziałem...
A teraz kamyczek do ValdeQ
Jakieś 200 m od mojego domu mieszkają ludzie, których pilnuje nowofundland. Wielki i czarny jak lokomotywa. Gdy właściciel idzie z nim na spacer, możesz psiakowi rzucić się na szyję. Natomiast jak jest u siebie (w ogrodzie) nie ma kozaka który wszedłby na jego teren.
Pozdrawiam